"...Świat
zawsze chce przemienić nas w kogoś,
kim wcale nie jesteśmy. Próbuje przerobić
nas na własną modłę.
Zmieniamy się pod wpływem ludzi, upływu czasu,
wydarzeń,
aż wreszcie nie mamy pojęcia kim jesteśmy.
Ale jeśli pozostaniesz wierny sobie,
wewnątrz
nadal będziesz sobą...."
-Sakura Haruno- Słyszę swoje imię i nazwisko. Wstaję i
zmierzam powoli na scenę. Koniec nauki. Czas na pracę. Z daleka widzę szeroki
uśmiech mojego przyjaciela, który jest dzisiaj ze mną. On jest, a mojej matki
oczywiście nie ma. Przybieram maskę Towarzyskiej i kulturalnej dziewczynki.
Dyrektor wymienia wszystkie moje osiągnięcia, których
jest całkiem sporo.
-Osiągnęła możliwą najwyższą średniej ocen, laureatka
wielu konkursów, Właściciela dwóch dyplomów uzyskanych w dziedzinie
informatyki, oraz politechniki, a teraz i dyplom ukończenia Harwardu.
Niby powinnam być dumna, ale czy jestem?
Tak, trochę tak, ale mina mojego przyjaciela mówi sama
za siebie. Mina ojcowskiej dumy. Przez to i ja uśmiecham się szerzej. Tak
powinnam się cieszyć. Odbieram dyplom i zmierzam do mojego przyjaciela. Od razu
chowa mnie w swoich objęciach.
-Kurwa, ale jestem z ciebie dumny, tyle osiągnięć w
tak młodym wieku. Przykro mi, że nie ma tu twojego ojca, ani matki.
Tak, matka zajęta jest swoim ślubem już z piątym
bogaczem, gdyż nie wyobraża sobie, że może iść do pracy i żyć w biedzie.
Zostawiła mojego ojca jeszcze jak byłam mała.
Dlaczego?
Bo był skromnym policjantem i nie stać go było, aby
matce zapewnić takie dogodne życie, jakie mogą zapewnić jej bogaci mężowie.
Ojca nie ma gdyż w ostatniej chwili dostał wezwanie na
jakąś tam akcje. Zawsze praca ważniejsza
niż ja. Kwestia przyzwyczajenia. Dawno zapomniałam jak to jest mieć rodzinę.
Nawet nie zauważyłam jak zaczęłam wbijać sobie paznokcie w rękę.
Ból moja metoda na wszystko.
Mój przyjaciel to zauważa. Wie o moich problemach. Nie
gardzi mną. Szybko chwyta mnie za rękę owija sobie ją wokół pasa i uśmiecha
szeroko również mnie obejmując.
-Wiesz co Saki wejdziemy na chwilę na te nudne
przyjęcie, żebyś mogła sobie rzucić tą czapeczką, albo beretem nie mam pojęcia jak
nazywa się to coś z frędzlem.- mówi trącając moje nakrycie głowy i kontynuuje
- a potem pójdziemy do naszego domu i upijemy się do
nieprzytomności.
-Och – wzdycham
- Oli wiesz, że jutro z rana wyjeżdżamy
do Tokio do mojej matki. Zdobyłam tam prace. A jak zaśpimy na samolot.
-Szkoda, że twój ojciec nie jedzie. Świetnie się z nim
dogaduję.
-Wiesz przecież, że wraz ze skończeniem szkoły muszę
przeprowadzić się do matki, a właściwie to musimy. Myślisz, że mogła bym
zostawić tu moje wsparcie?- Uśmiecham się do przyjaciela.
-Och Sakura twoje wsparcie nie tak łatwo odpuszcza, a
nawet powiem ci, że nie zamierzam cię zostawiać do usranej śmierci. Wezmę cię
ze sobą do grobu.
- Oli, Oli, Oli nie zamierzam umierać jeszcze przez
długie lata. .
-To świetnie bo ja też. Tyle panienek na mnie jeszcze
czeka. Nie odpuszczę im. – Śmieje się głośno. Mój przyjaciel jest naprawdę mi
potrzebny do życia.
Zna mnie na wylot, zna moje wady, zalety, potrzeby,
osiągnięcia, tajemnice.
Kocham go po prostu- jak przyjaciela. Nie wyobrażam
sobie życia bez niego. Jesteśmy razem odkąd poznaliśmy się na znakomitych
terapeutycznych sesjach doktora Esermana. Miałam w tedy dwanaście lat, a mój
przyjaciel szesnaście.
Na początku nie dopuszczał mnie do siebie. Nawet
groził, że mnie zgwałci, ale ja się nie poddawałam i zostaliśmy przyjaciółmi od
tej pory nie rozłączaliśmy się nigdy.
Zawsze razem.
On zna moje tajemnice, a ja jego. Dorastał przy matce
ćpunce która nie dbała wcale o niego. Widział jak się puszcza za kasę, nie jadł
długimi tygodniami, był bity i poniewierany.
Jesteśmy dla siebie wsparciem, oboje z ogromnymi
bagażami doświadczeń.
-Mogli wspomnieć też twoje osiągnięcia w kwestii miss
pamiętasz. Mis stacji benzynowych itp.
-Nawet mi nie przypominaj to już dawno za mną. –
Moja matka kochała konkursy piękności. Zmuszała mnie
do brania w nich udziału, gdy skończyłam cztery lata. Zaczynałam od małych
miss, miss stacji benzynowych, po miss miasta, kraju, a nawet raz wystartowałam
w miss świata juniorów, ale to już dawno za mną. Koniec ze zmuszaniem mnie do
tego.
Mam kila osiągnięć w tej dziedzinie. Zazdrościłam
mojej siostrze tego, że ona nie musiała zadawalać matki. Za rzadko wygrywała i
matka jej odpuściła, a ja cierpiałam. Byłam zamykana w ciemnym pokoju bez okien
bez światła, bez niczego, bo matka gdzieś przeczytała, że to na urodę lepiej
wpływa, Nie mogłam oglądać telewizji, ani grać na komputerze bo to źle wpływa
na oczy robią się mniejsze i bardziej matowe, a ona nie chciała, abym straciła
niesamowity błysk zieleni w moich oczach.
To były jej sztuczki, abym wygrywała.
I robiłam to
dla niej.
Podchodzi do nas nagle jeden z profesorów. Gratuluje
mi wspaniałych osiągnięć i życzy udanej
przyszłości.
Przybieram mój firmowy uśmiech numer sześć który mówi
,,Tak pragnę pokoju na świecie”
i opowiadam profesorowi co zamierzam i jak
kierunkuję moją przyszłość.
-Zaprojektowałam parę własnych aplikacji na smart fony i komputery, oraz opowiadam, że parę moich aplikacji krąży już po rynku. W
przyszłości chcę założyć własną firmę która będzie zajmowała się nowoczesnymi
technologiami, ale za nim to zrobię chce uczyć się od najlepszych. Chwalę się,
że dostałam staż u Leona Esesmana prowadzi jedną z największych firm
promujących nowe technologie na rynku.
Profesor uśmiecha się szeroko i mówi, że jestem
niesamowita i zasłużyłam sobie na to.
Dziękuje serdecznie i oddalamy się z Olim.
-To jak mała idziemy uchlać się jak świnie.
-Z tobą zawsze Oli.
Śmiejemy się głośno i dopijemy kolejną butelkę
brudnego burbonu. Oglądamy kolejny nudny film leżąc na kanapie w naszym
skromnym mieszkanku. Jutro mamy przeprowadzić się do mieszkania które kupiła
nam moja matka w centrum Tokio. Mówiła, że jest niesamowite i super nowoczesne,
jednak ciężko nam pożegnać się z obecnym miejscem.
Oli ma nadzieję na to, że rozwinie jeszcze bardziej
swoją karierę super-modela. Nie raz
pozowaliśmy do zdjęć razem. Świetnie się przy tym zawsze bawiliśmy. Nie były to
jakieś wielkie zlecenia, ale nie oto nam chodziło.
-Saki, a co powiesz na ostatnią rudę po klubach. Jutro
już nas tu nie będzie.- Wstaję z jego kolan i patrzę mu się ostro w oczy. Widzę
jak wstrzymuję powietrze.
-Żartujesz sobie- mówię poważnie- a potem z głośnym
śmiechem wstaję i krzyczę- Czekałam na to kiedy to zaproponujesz.- Po chwili i
on się uśmiecha. Biegniemy do swoich pokoi szybko się przebrać i spotykamy się
w kuchni.
Wcisnęłam na siebie koktajlową sukienkę, rozpuściłam
długie różowe włosy i zmierzwiłam nadając mi niechlujny i drapieżny wyraz.
Podkreśliłam oczy i uwydatniłam kości policzkowe. Usta pomalowałam czerwoną
szminką, a do czarnej koktajlowej sukienki założyłam czerwone buty na wysokim
obcasie z klamerkami. Wychodzę z pokoju i napotykam mojego Oliego.
Ma na sobie czarną obcisłą koszulkę uwydatniające jego
mięśnie i czarne spodnie z paskiem. Wygląda oszałamiająco.
Uśmiecha się do mnie i podaje mi dłoń. Posyłam mu
równie szeroki uśmiech i podaje ramię. Idziemy do wyjścia. Oli otwiera je
przede mną i wychodzi tuż za mną.
-A zamknąć drzwi- mówię do niego.
-Czym się przejmujesz twój stary to glina, a poza tym
i tak większość naszych rzeczy jest już w tym nowym superanckim mieszkanku.-
Śmieje się głośno.
-Masz racje.
Tańczymy, pijemy rozmawiamy ze znajomymi. Bawimy się
świetnie, ale ja czuję, że mam już coraz mniej siły. Nogi bolą mnie od butów na wysokim obcasie. Powiadamiam mojego
przyjaciela, że idę na chwilę usiąść i odpocząć on kiwa głową i dalej tańczy z
seksowną blondynką.
Siadam przy barze i delikatnie zsuwam buty, żeby nikt
nie widział. Od razu czuję się lepiej. Zimne płytki chłodzą moje obolałe stopy.
Zamawiam u barmana Burbon i popijam nie śpiesząc się. Zakładam buty biorę
szklankę w dłoń i obracam się na metalowym stołku przy barze zakładając nogę na
nogę i opierając łokcie z tyłu o blat baru. Uśmiecham się radośnie. Podnoszę wzrok by odszukać mojego
przyjaciela na parkiecie, a zamiast niego napotykam intensywne spojrzenie
czarnych oczu tuż przed sobą. Wzdrygam się, a szklanka upada z hukiem na
ziemię. Mężczyzna uśmiecha się
nieznacznie i siada obok mnie. Próbuję uspokoić walące serce i patrzę na
nieznajomego, on również patrzy na mnie. Ma krótkie czarne włosy i niesamowicie
głębokie czarne oczy. Wygląda zjawiskowo. Czarna koszula rozpięta parę guzików
pod szyją nadaje mu drapieżności. Wzdycham zrezygnowana i odwracam się ku barmanowi.
Kiwam na niego, aby nalał mi kolejną szklankę mojego trunku, gdy wtrąca się
tajemniczy przybysz na którego już dawno przestałam zwracać uwagę.
-Przepraszam, że panią wystraszyłem, w ramach
przeprosin proszę aby pani pozwoliła sobie postawić drinka. –
Uśmiecham się nieznacznie.
-Dziękuję panu bardzo, ale zrezygnuje to był wypadek
nie mogę pana winić- mówię spoglądając kątem oka na niego, a potem go olewam.
Pytająco unosi brwi do góry. Barman przynosi mi szklankę trunku i jednym
haustem wybijam jej połowę. Odstawiam ją i wstaję ze stołka.
-Do widzenia-
rzucam i idę poszukać mojego przyjaciela. Przystaję słysząc słowa mojego
chwilowego towarzysza.
-Bardzo mi przykro Sakuro, że nie złożyłaś podania do
mojej firmy, ale cóż mam nadzieję, że trafiłaś dobrze- Odwracam się do niego i
patrzę zaszokowana. On jedynie się uśmiecha. Otrząsam się po chwili, bo
przecież takie informacje można znaleźć w Internecie, albo gdzieś tam jestem
zbyt podpita, żeby teraz o tym myśleć, a jutro już nie będę o tym pamiętała, a
tak w ogóle niema nic tu niezwykłego.
-Miłego wieczoru panu życzę- rzucam i odchodzę.
Napotykam Oliego i tańczymy dalej. Chwyta mnie rękoma za biodra i unosi wysoko
ponad innych ludzi tańczących na parkiecie. Śmieję się głośno patrząc Oliemu w
oczy, a on się kręci wokół osi. Przytaję, ale nie puszcza mnie z objęć. Unoszę
wzrok i napotykam spojrzenie czarnych tęczówek. Nieznajomy stoi niedaleko za
Olim. Też spoglądam na niego, a mój uśmiech ginie. Mój przyjaciel stawia mnie
na nogi, a ja tracę nieznajomego z oczu. Wychylam się aby spojrzeć na
przestrzeń za ,,moją ostoją spokoju”, ale go już nie dostrzegam.
,,Nie zawracaj sobie tym głowy” – myślę.
Oli jak by czytając w moich myślach odwraca się za
siebie, potem spogląda znów na mnie i znów za siebie posyłając mi pytające spojrzenie.
Uśmiecham się do niego tylko szeroko, ale widzę, że
mruży oczy.
-Co jest Sakura- czytam z jego ruchu warg.
-Nic Oli, naprawdę nic- odpowiadam.
Zmęczeni po rudzie jaką odwaliliśmy po każdym klubie w
mięsie, spłukani i śmiejący się do łez wracamy do domu. Niosę moje szpilki w
dłoniach, bosymi stopami idąc po betonowym chodniku, mając nadzieję, że nie
nadepnę na nic podejrzanego. Oli
obejmuje mnie w pasie, a ja trzymam dłoń na jego dłoni. Z nim zawsze dobrze się
bawię.
Przejeżdżający samochód razi nas w oczy. Stajemy i
przymykamy je lekko i ku naszemu zdziwieniu samochód staje obok nas, a co
najlepsze to jest długa czarna limuzyna. Z za kierownicy wysiada ubrany w
garnitur szofer i informuje nas, że dostał polecenie, żeby dopilnować, abyśmy
wrócili bezpiecznie do domu. Patrzymy się na kierowcę z rozdziawionymi ustami,
po czym spoglądamy na siebie jak na idiotów gdy kierowca otwiera przed nami
drzwi.
Oli nagle się uśmiecha i rzuca:
-Wsiadaj Sakura
-A jak nas gdzieś wywiezie, zamordują nas i w ogóle?-
pytam ale odpowiada mi kierowca
-Na siedzeniu znajdzie pani kopertę z listem do pani.
Zapewniam, że nic się państwu nie stanie.
Nawet nie dane mi było się zastanowić, Oli wpycha mnie
do limuzyny z głośnym:
-Posuń się Sakura, ja też chce.
W czasie kiedy Oli grzebie po lodówce i otwiera barek
ja znajduję białą kopertę na siedzeniu. Jest na niej napisane moje imię i
nazwisko. Chwytam ją w dłonie i otwieram, podczas gdy mój przyjaciel przegląda
kolekcje płyt DVD.
,,Moją
powinnością jest zadbanie, aby dotarła pani bezpiecznie do domu.
Niech to
będzie prezent przeprosinowy za przestraszenie pani. Mam nadzieję, że bawiła
się pani dobrze.
Liczę godziny
do kolejnego spotkania”
Kończę czytać, po czym kartka wyrwana jest mi z rąk.
-O ładne pismo- mówi Oli. Przymyka jedno oko, a drugie
zupełnie zamyka, żeby zapobiec rozmazywaniu się liter. Uśmiecham się na ten
widok, a w tedy mój przyjaciel odchyla głowę i patrzy na mnie.
-Masz bogatego wielbiciela, szkoda, że tak późno bo jutro
rano, a raczej dzisiaj wyjeżdżamy i już się nie spotkanie- mówi z udawanym
smutkiem, a następnie drze kartkę.
-Żegnaj- mówi i upuszcza ją pod nogi.
Zgodnie z obietnicą szofer podwozi nas prosto pod dom.
Jest już czwarta a o siódmej mamy samolot. Tata przyjeżdża po nas o szóstej
trzydzieści. Lecimy pierwszą klasą, więc nasza odprawa potrwa kilka minut. Nie
kładziemy już się spać. Biorę kąpiel, żeby mnie otrzeźwić.
Zakładam przygotowane wcześniej ubranie. Czyli zwiewną zieloną sukienkę na
grubych ramiączkach i przewiązywaną kokardą w pasie, a do tego czarne buty na
lekkim obcasie. Nakładam lekki makijaż na twarz kosmetykami które się nie
rozmazują, wciskam w oczy krople, żeby nie były takie czerwone, a następnie
zakładam okulary. Razem z Olim zbieramy ostatnie rzeczy jakie zostawiliśmy i
pakujemy w kartony, do jutra firma kurierska nam to przetransportuje do Tokio.
Chwytamy walizki i za nim się obejrzymy, mój ojciec staje w drzwiach.
Jedziemy na Lotnisko, gdzie się rozstajemy mimo łez.
Ojciec obiecuje, że nas odwiedzi, gdy tylko dostanie urlop.
Przechodzimy przez odprawę i zajmujemy miejsca w
pierwszej klasie. Zapinamy pasy przygotowując się do lotu i postępujemy zgodnie
z poleceniami stewardesy.
Gdy już unosimy się w powietrzu odpinamy się pasamy
odmawiamy wszystkiego co proponuje nam obsługa, oprócz butelek wody, bo mamy
olbrzymiego kaca, okrywamy się kocami i zasypiamy. Uśmiecham się na wspomnienie
tego jak pożegnaliśmy nasze stare miasto i uśmiechnięta zasypiam.
Budzi mnie Oli mówiąc, abym przygotowała się do
lądowania. Zapinam pasy i czuję lekkie turbulencję. Przespałam cały lot i teraz
czuję się o niebo lepiej. Wyciągam się jak kot, a mój przyjaciel kładzie mi
rękę na udo.
Uśmiecham się do niego.
On wie,
On rozumie,
że teraz będzie mi ciężko. Nowe miasto, praca, a co
najgorsze matka.
Moja matka od najmłodszych lat wpajała mi to jak ma
zachowywać się dama.
,,Dama nie okazuje swoich słabości, bo jak inni to
zobaczą od razu to wykorzystają, aby cię zniszczyć”
,,Dama ma zawsze nienagannie wyglądać”
,,Dama musi być posłuszna swojemu mężowi”
Dama musi zachowywać się tak i tak, dama to i to…
Wpoiła mi wszystkie regułki dobrego zachowania i
wyuczyła serii udawanych uśmiechów, mowy ciała, oraz to, że muszę wyjść za
bogatego męża i to nie musi być miłość.
Sęk w ty, że nie pragnęłam bogatego męża, nie
pragnęłam być damą, chciałam po prostu być zakochana.
Ile z matką toczyłam wojen o to jakie ma mieć
wykształcenie. Nie podobało jej się to, że pasjonują mnie nauki ścisłe, dlatego
mieszkałam i studiowałam pod okiem ojca, który się cieszył, że ma tak wysoce
wykształconą córkę.
W jego pracy każdemu się chwalił moimi osiągnięciami,
mówiąc jaki to on jest dumny.
Z zadumy wybudzają mnie ręce przyjaciela, które sprawnie
odpinają mnie z pasa, po czym chwyta za ręce i podnosi do pozycji stojącej.
Lepszego przyjaciela nie mogłam sobie nigdy wymarzyć.
Dla mnie rzucił wszystko, aby spełniły się moje marzenia. Cały czas się dla
mnie poświęca , a ja…
Wzdycham.
Mam wrażenie, że ciągam go za sobą wbrew jego woli, bo
mam takie zachcianki.
Prawda jest taka, że nie wyobrażam sobie życia bez
mojego kochanego Oliego.
Rozglądam się po lotnisku. Na oczy zsuwam ciemne
okulary i biorę rękę mojego czarno-włosego przyjaciela.
Wiem, że jest przystojny, ale nie chce, żeby coś nas
poróżniło dla tego zadawalamy się przyjaźnią, która w zupełności nam wystarcza.
Patrzę na jego niesamowicie ciemne brązowe oczy na tle jasnej karnacji. Wypukłe
i jędrne usta odsłaniają szereg niesamowicie białych i prostych zębów.
Dłuższe czarne włosy lekko opadają mu na oczy.
Sylwetka bardzo dobrze umięśniona, szerokie ramiona, wąskie biodra i te metr dziewięćdziesiąt
pięć wzrostu. Wiem, że inne laski za nim piszczą i co chwila się oglądają, na
jego jędrne pośladki. Zazdroszczę sama sobie, że go mam. Widząc, że kolejna
młoda panna ogląda się za jego tyłkiem, postanawiam temu zapobiec klepiąc go
dłonią w prawy pośladek i ściskając. Odwracam się do dziewczyny i posyłam jej
uśmiech zwycięscy. Oli patrzy na mnie i się uśmiecha.
-Ty zaborcza kobieto nic przez ciebie nie poderwę.
Posyłam mu jeszcze szerszy uśmiech i odpowiadam:
-Wiem i bardzo się z tego cieszę- robię przerwę i
wyszeptuje- jesteś mój, a ja się nie dzielę.- Robię dziubek i całuję go w
gładką brodę.
-A co ja mam zrobić z tymi wszystkimi facetami którzy
się oglądają za tobą?- Pyta, a potem się szczerzy i mówi:
-O już wiem- w tym czasie czuję jego rękę na tyłku i
jak lekko ściska mój pośladek. Śmieje
się głośno i tak idziemy trzymając się za tyłki, a ludzie się na nas gapią. Nie
raz słyszałam, że tworzyli byśmy piękną parę. Sęk w tym, że nie czujemy do
siebie nic oprócz przyjaźni.
-No Sakura- całuje mnie w czubek głowy gdy wychodzimy
z lotniska- Witaj w Tokio złotko!.
Z daleka widzimy wysokiego mężczyznę który trzyma
tabliczkę z moim nazwiskiem. Ciągniemy za sobą walizki na kółkach i zbliżamy
się do niego. Jest ubrany w garnitur. Pewnie wysłała go moja matka. Już z góry
zapowiedziała nam, że po przyjeździe najpierw mamy stawić się u niej na obiad.
Moje serce się raduje.
Jak się okazuje zostajemy podwiezieni pod sam dom a
raczej willę mojej matki.
Wygląda jak pałac. Jest cały biały, ma mnóstwo okien,
wielkie szklane dębowe drzwi, a dwie kamienne wierze po bokach budynku oplatają
winoroślą.
Byłam już tu.
Obecnie moja matka związała się z milionerem o imieniu
Frank. Prowadzi wiele spółek i obraca nieruchomościami. Poznali się jakieś dwa
lata temu. To nie pierwszy mąż mojej matki, ale pewnie i nie ostatni.
Frank traktuje mnie jak swoją córkę, przez co mój
prawdziwy ojciec jest bardzo zazdrosny o czas jaki wcześniej spędzałam z Frankiem.
Zaciekawił mnie. Jeszcze rok temu opisywał mi jak
powoli wchodzi się w świat biznesu i byłam naprawdę mu wdzięczna za to co mi
powiedział.
W przyszłości chce wystartować z własną firmą.
Mam nadzieję, że mi się uda. To jest jak na razie
obrany cel mojego życia, ale nie chce się śpieszyć, nie chce polec na starcie,
dla tego najpierw złożyłam o podanie do jednej z firm zajmujących się
nowoczesnymi technologiami. Pan Leon obiecał mnie wziąć pod własne skrzydła i
przygotować do wszystkiego. Zostaje jego asystentką, ale również będę pracować
w jego kadrach wydziału technologii, oraz reprezentować jego ,,zabawki” na
rożnych konferencjach. Będę obserwować, uczyć się jak pozyskiwać sponsorów,
oraz jak z zyskiem sprzedawać swoje wynalazki.
Firma pana Leona nazywa się TechEss jest jedną z
górujących firm z technologią na rynku. Jestem pewna, że dużo się tam nauczę.
Pracę zaczynam w poniedziałek, a dziś dopiero sobota.
Znając Oliego dzisiaj zrobimy coś jeszcze szalonego.
W drzwiach stanęła chuda postać mojej matki.
Westchnęłam ze zrezygnowaniem. Podeszliśmy bliżej. Najpierw w ramiona zgarnęła
moje przyjaciela. Przytuliła go i ucałowała w dwa policzki.
-Och Oli myślałam, że już przystojniejszy być nie
możesz- mówi mu komplement. Oli stał się dla mnie przyjacielem, a moja matka traktuje
go ja swojego syna.
-Niech pani poczeka jeszcze z rok, a nawet już pani mi
się nie oprze- słodki chichot mojej matki przyparł mnie o dreszcze. Odsunęła
się od Oliego i zmierzyła mnie wzrokiem
od góry do dołu.
-A ty Sakura od naszego ostatniego spotkania przytyłaś
z dziesięć kilo- na tę uwagę prycham, a ,,moje wsparcie” posyła mi rozbawione
spojrzenie. Nie raz mówił mi, że boi się mnie mocniej przytulić ze strachu, że
mnie złamie. Nie wiem do cholery co jej się we mnie nie podoba. Mierze metr sześćdziesiąt
pięć centymetrów wzrostu i przy tym ważę niecałe pięćdziesiąt pięć kilo. Mam smukłe uda, zgrabny tyłek, płaski brzuch
i szczupłe ramiona. Razem z Olim ćwiczymy na siłowni co drugi dzień, żeby
zachować kondycję.
Jednak mój wygląd nigdy jej nie pasował zawsze byłam
brzydka.
Czasami brakuje mi Lilian, ona była dla mnie
wsparciem.
Lilian to moja siostra, która nie żyje właśnie przez
te pieprzone nauki mojej matki.
-Witaj mamo- mówię cicho. Oli chwyta w swój uścisk
moją dłoń i wciąga mnie w głąb willi. Moja matka prowadzi nas do salonu, gdzie
już wszystko jest nakryte do obiadu Droga zastawa, aż się błyszczy na wielkim
dębowym stole.
Do nas po chwili dołącza jeszcze Frank. Wita nas
serdecznie. Nawet nie ukrywa tego, że jest tak zakochany w mojej matce, że
zrobił by wszystko o co poprosiła nawet przenocował by kosmitów. Frank wie, że
jeśli chce, aby mojej matce zależało na nim musi udawać, że mu zależy na nas.
I wszystko kołem się toczy.
Zerkam na matkę. Jak zwykle wygląda świetnie i nawet
nie wygląda na swoje czterdzieści pięć lat. Cała aż promienieje. Ludzie biorą
ją za moją siostrę. Ma na sobie prostą bordową sukienkę, blond włosy upięte w
niechlujnego koka i czarne szpilki. Naprawdę wygląda o wiele lepiej niż ja.
-No kochani po tak długiej drodze musicie być głodni.
Zapraszam do stołu- moja matka też uważa się za doskonałą gospodynię.
A prawda jest taka, że doskonale umie ją udawać.
Zasiadamy do stołu i zaczynamy posiłek podawany nam
przez służbę.
-Super jest
mieć kucharza, może uprowadzimy stąd jednego- zagaduję na głos zwracając się do
mnie, chociaż wiem że chce tym rozładować atmosferę. Uśmiecham się do niego, za
to moja matka wybucha niepohamowanym chichotem.
-O tak Marko jest wspaniały i wątpię Oli, żebym,
chciała go dać uprowadzić. Nigdy nie znajdę drugiego takiego.
-To chociaż tą słodką kelnerkę- mruga do dziewczyny
która właśnie podała mu jedzenie. Ona też odpowiada mu słodkim uśmiechem, a ja
czuję, że niedługo nabawię się cukrzycy.
-Och Oli wiesz jak rozbawić towarzystwo. To bardzo
dobra cecha której także moja córka nie posiada.- obraża mnie, ale mimo tego
się uśmiecha. Profesjonalistka.
-Pani Haruno jestem pewna, że Sakura odziedziczyła po
pani wszystkie dobre cechy, a także wyśmienity wygląd- jak zwykle Oli mnie
broni. Jestem mu bardzo wdzięczna.
Co ja bym bez niego zrobiła.
Moja matka ma już coś powiedzieć gdy głos zabiera mój
ojczym.
-Sakuro to niesamowite mieć tyle osiągnięć na kącie.
Słyszałem od twoich nauczycieli, że byłaś najlepszą uczennicą. Każdy chwalił
twój niesamowity umysł analityczny. Szkoda, że nie przyjęłaś mojej propozycji
co do pracy.
-Dziękuję za tę propozycję, ale dobrze wiesz Frank
jakie jest moje zdanie, chce wszystkiego dokonać sama. Krok po kroku, a nie
lądować już na najwyższym stanowisku z
najwyższą płacą.
-Doskonale cię rozumiem sam też chciałem dokonać
wszystkiego sam. Więc zamierzasz pracować w TechEss. To znakomita firma. Jedna
z najwyższych, ale czemu nie złożyłaś papierów w Uchiha Company?
-Frank myślę, że w Uchiha Company moje papiery były by
od razu odrzucone. To najlepiej prosperująca firma w kraju. Pociesza mnie fakt,
że te dwie firmy znajdują się w jednym budynku, może uda mi się coś podpatrzeć.
- Myślę, że w firmie Uchiha miała byś bardzo duże
szanse. Na pewno by cię przyjęli, chodź by ze względu na to, że otrzymałaś
stypendium PSU (pomoc stypendialna Uchiha)
-Bardzo mi pomogło owe stypendium.
Przyjęłam je ze względu na ojca. Uparł się, że on
będzie pokrywał koszty mojej nauki skoro mieszkam praktycznie u niego- miałam
własne mieszkanie- ale w jednym mieście i dość blisko domu mojego ojca. Nie
chciałam obciążać jego niskiej płacy policjanta i gdy dano mi możliwość
stypendium- skorzystałam. Moja matka nie pochwala mojej osoby jako osoby
wykształconej. Jej zdaniem powinnam zadawalać męża i siedzieć w domu- jak ona.
Po moim kurwa trupie.
Po obiedzie wykręciliśmy się mojej matce, że musimy
jechać już do nowego mieszkania, aby się rozpakować i rozejrzeć.
Szofer dowiózł nas w samo centrum Tokio do
apartamentowca mieszkalnego.
Stojąc przed ogromnym budynkiem razem z Olim mieliśmy
rozdziawione usta. Nasze miny mówiły ,,WOW”
-Twoja matka zaszalała. Chodź zobaczymy jak jest w
środku bo na zewnątrz już mi się podoba.
Apartamentowiec miał tylko dwadzieścia pięter. My
mieszkaliśmy na samej górze. Moja matka uważała, że przeszkadzały by nam tupoty
stup z góry. A mniej snu to mniej urody.
W dużym holu powitał nas portier. Przedstawiliśmy się i
dostaliśmy klucze do mieszkania. Po sztuce na głowę.
Wsiedliśmy do windy która zawiozła nas na nasze
piętro. Korytarze były w kolorach ciemnej czerwieni, a podłoga wyłożona była
jakimś ciemnym kamieniem.
Podeszliśmy do naszych drzwi. Widniała na nich ładna
złota tabliczka z wygrawerowanymi naszymi nazwiskami
Sakura Haruno
Olerian Bern
Roześmiałam się głośno, a mój przyjaciel na mnie
krzywo spojrzał. Doskonale wiedział co mnie bawi.
-Olerian hahahah- wypowiadam. Zawsze śmieszy mnie jego
imię w pełnej nazwie. Dla tego streściłam do skrótu ,,Oli „
-Taa uśmiałem się- mówi i otwiera kluczem drzwi.
Wpadamy do środka jak dzikie zwierzęta, żeby jak najszybciej obejrzeć dom i
wybrać najlepsze pokoje.
-Sakura zamień się proszę. Wiesz jak lubię zachody
słońca. Proszę, proszę, proszę.
-Oli z tej wysokości i tak nie będziesz widział
kobiecych dekoltów.-
Z westchnięciem rezygnuje.
-Dobra.
Wybrałam pokój z balkonem. Był duży, a na środku stało
łóżko z baldachimem i dwie szafki po bokach, a na nich lampki nocne. Ściany
były beżowe, a na nich czarno-białe obrazy. W nogach łóżka stał ogromny kufer,
Okno i drzwi balkonowe zostały teraz zasłonięte przez ciężkie szare zasłony. W
pokoju miałam trzy pary białych drzwi. Jedne prowadziły na korytarz, drugie do
łazienki z luksusową wanną, oraz dużą toaletką na kosmetyki, a trzecie do
obszernej garderoby.
Poszłam sprawdzić jak tam pokój Oliego.
On również miał go spory. Jak u mnie lóżko z
baldachimem, dwie szafeczki nocne z lampkami nocnymi, ściany w kolorze granatu
i jak u mnie czarno-białe obrazy. Łazienki i garderoby mieliśmy takie same. Na
ścianie obok łóżka było olbrzymie okno zasłonięte teraz czarnymi zasłonami.
Odsłoniłam je i ukazał mi się równe niesamowity widok jak u mnie, tyle, że Oli
nie miał balkonu.
-Tu jest świetnie- krzyczał Oli całując mnie w skroń.
Ponosiliśmy swoje rzeczy osobiste do swoich pokoi, a
inne porozstawialiśmy w obszernej, nowoczesnej kuchni z wysepką na jej środku.
W łazience na środku korytarza. Prawdopodobnie dla gości bo mu mamy swoje w
pokojach.
Salon był najlepszy.
Wielka plazma wisząca na ścianie naprzeciwko drzwi
zachęcała, aby ją włączyć. Wstrzymaliśmy powietrze. Matka zapewniła nam całe
kino domowe. Wielka skurzana, czarna kanapa stała naprzeciwko naszej plazmy.
Moja matka praktycznie wszystko już umeblowała. Razem z Olim mieliśmy niewiele
rzeczy. Ucieszeni postanowiliśmy się rozpakować, a potem spotkać, aby
przemyśleć co robimy dalej.
Na Sobotni wieczór zaplanowaliśmy michę popcornu i
jakiś dobry film. Zmęczeni podróżą nie mieliśmy ochoty nigdzie wychodzić, a
następnego dnia zamierzaliśmy poszukać najbliższej siłowni.
Następnego dnia jak uzgodniliśmy po śniadaniu
wyszukaliśmy adres najlepszej siłowni w okolicy i zapakowawszy nasze niezbędne
rzeczy ruszamy na trening spalający wczorajszy popcorn.
Siłownia była naprawdę ogromna. Wieli wybór maszyn do
ćwiczenia i przestrzenne szatnie. Wykupiliśmy karnety po czym każde z nas
skierowało się do swojej szatni.
Założyłam stanik sportowy specjalnie zaprojektowany
dla mnie. Nie opinał się, aż tak strasznie, ale unieruchamiał moje spore piersi
przez co nie skakały tak w górę i dół. Był on w kolorze czarnym z wielkim
napisem Nike na cyckach w kolorze białym.
Na tyłek wciągnęłam obcisłe leginsy, do tego
conwersy. Moje długie włosy związałam w
wysoki kucyk i już byłam gotowa. Na korytarzu czekał już na mnie Oli.
-Oj Sakura przez ciebie inni faceci nie skupią się na
ćwiczeniach. Powiem ci nawet, że mi prawie stanął gdy cię zobaczyłem
-Oli fuuu- krzyczę i odpycham go lekko od siebie.
Głośno się roześmiał i obejmując mnie w pasie wpadliśmy na siłownie.
Nie było zbyt wielu ludzi.
Jak zawsze rozdzieliliśmy się z Olim. Ja poszłam na
bieżnie- Oli na ciężary.
Wepchnęłam słuchawki do uszu i zaczynając od marszu-
słuchałam kolejnych utworów.
Od marszu do szybkiego biegu.
Po jakiś dwudziestu minutach zeszłam z bieżni i
wytarłam twarz w ręcznik, po czym napiłam się wody z butelki. Oli dalej ćwiczył
więc i ja postanowiłam jeszcze trochę poćwiczyć.
Rowerek na pośladki i uda- to jest to.
Jeszcze nie zdążyłam usiąść gdy zaczepił mnie
muskularny mężczyzna.
-Witaj jestem tutejszym trenerem, może mógłbym cię
oprowadzić po Siłowni, albo pokazać ci parę ćwiczeń? Zapoznała się pani..
-Sakura- przerywam mu. Głupio, żeby gość pewnie gdzieś
o dwa trzy lata starszy mówił do mnie na per pani.
-A więc Sakuro- uśmiecha się- zapoznałaś się z naszymi
ofertami, mamy dietetyków i trenerów. Więcej informacji o tym w recepcji i
oczywiście ja służę pomocą.
Nonszalancki uśmiech wypełnia na jego usta.
-O, a mi nie złożono takich super ofert- skarży się
Oli z za jego pleców. Facet odwraca się i napotyka niezwykle wysokiego
chłopaka. Z uśmiechem zsuwam się z rowerka i podchodzę do niego moje
przyjaciela, żeby go objąć w pasie.
-Och skarbie- przerywam całując go w jego wielką
klatę- nie jesteśmy nowicjuszami wiemy co i jak, ale dziękujemy za pańską
ofertę, może kiedyś skorzystamy- Facet stoi chwilę z miną lekkiego zawodu, ale
zaraz posyła nam grzecznościowy uśmiech
-Zawsze służę pomocą. Po jego słowach odwracamy się i
idziemy do szatni. Po jakiś dwudziestu minutach wychodzimy. Oli niesie moją
torbę, a ja szczerze się i opowiadam jak może wyglądać mój jutrzejszy dzień w
pracy.
-Tylko niech cię
ręce nie rozbolą od parzenia kawy- śmieje się.
W mieszkaniu bierzemy kąpiel, potem zasiadamy przed
telewizorem z butelką wina i miską chipsów.
-A pamiętasz jak upiliśmy się jabolem?
-Nawet mi nie przypominaj, ta masakra śni mi się dzień
w dzień.
Wybuchamy gromkim śmiechem. Wspominając zasypiamy
oboje na kanapie.
Rano budzę się niewyspana i obolała. Wysuwam się powoli z objęć Oliego i zmierzam do pokoju.
Wyjmuje koc z kufra i wracam aby przykryć Oliego.
Jest szósta rano. Do pracy mam jakieś 30 min drogi, a
mam na godzinę ósmą. Czyli mam półtora godziny. Biorę kąpiel w waniliowym
olejku. Myję włosy, a następnie szczotkuję i układam. Nie wychodzi mi to zbyt
dobrze. W układaniu włosów jestem ofiarą.
-Daj pomogę ci -słyszę głos Oliego. Posłusznie oddaje
mu szczotkę i suszarkę, a po chwili mam ładnie ułożone włosy z przedziałkiem na
środku głowy. Posyłam mu wdzięczny uśmiech.
-Chcesz kawę bo idę zaparzyć?- pyta, a ja jedynie
przytakuję głową.
Wracam do pokoju. Zakładam czarny koronkowy stanik,
białą bluzkę z szerokimi rękawami, ołówkową szarą spódnicę i do tego czarne
szpilki. Wyglądam dobrze. Trzeba zrobić wrażenie pierwszego dnia w pracy.
Idę do kuchni. Na wysepce stoi dla mnie kawa w kubku.
Chwytam ją w dłonie szybko wypijam odkładając kubek do zmywarki.
Myję zęby i wychodzę z domu. Na ulicach panuje tłok.
Niecierpliwi ludzie czekający na zielone światło na pasach, co chwila jakieś
trąbnięcia samochodów stojących w korkach i smród spalin. Zaciągam się mocno
tym powietrzem
Ach Tokio.
Wchodzę przez szklane obrotowe drzwi do firmy. Zerkam na zegarek. Mam jeszcze dwadzieścia
minut do rozpoczęcia pracy. Idę w kierunku windy i przepuszczam ludzi
śpieszących się do pracy. Ustępuję im miejsca, aż w holu zostaję tylko ja.
Drzwi windy się otwierają i powoli wchodzę do środka. Wciskam przycisk na
dwudzieste piętro i czekam, aż drzwi się zamkną.
Otwiera je ponownie czyjaś ręka, a ja staje jak wryta.
-Dzień dobry panno Haruno- patrzę na przybysza i oczom
nie wierzę. Uśmiecha się do mnie i wciska guzik na najwyższe piętro.
-Nie odpowie mi pani?- pyta po chwili gdy ja nie jestem
w stanie nic wydukać.
-Dzień dobry- mówię w końcu i odsuwam się od niego na
możliwie największą odległość.
Wypuszczam powietrze kiedy drzwi się otwierają na moim
piętrze.
Ruszam żwawym krokiem na przód i zostaje pociągnięta
za łokieć do tyłu. Drzwi się zamykają, a ja zostaje przygwożdżona do jednej ze
ścian windy
-Nie tak szybko słodziutka- szepcze mi do ucha. Mam
wykręconą rękę na plecach i jego kolano między moimi nogami. Chwytam go drugą ręką i przekręcam się, teraz
to ja uwalniając się z uścisku przygniatam go do ściany wykręcając mu rękę do
tyłu i wpychając nogę między jego nogi.
-Nie tak szybko słodziutki- syczę mu do ucha. Wolną
ręką naciskam guzik otwierający drzwi windy i wychodzę w pośpiechu. Za sobą
słyszę jego śmiech i słowa
-Zobaczymy się później słodziutka.