środa, 16 marca 2016

Zmiany

Brak komentarzy:
-  Boże- usłyszałam szept Itachiego obok siebie. Westchnął ze zrezygnowaniem i lekko potrząsnął głową. Wyraz jego twarzy zmienił się natychmiastowo. Małe iskierki zniknęły z jego oczu, zmarszczki pogłębiły się, a rysy twarzy wyostrzyły. Wiedziałam, że teraz nad czymś intensywnie główkuje. Spojrzałam na idącego w naszą stronę Sasuke, jednak zaraz ten widok został mi zasłonięty, przez plecy Itachiego.
Zasłonił mnie swoim ciałem.
Widziałam wymalowaną złość na twarzy młodszego z braci Uchiha, widziałam jak świdrował wzrokiem swojego starszego brata. Skuliłam się nieznacznie w sobie. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam drapać swoją rękę, tak mocno, że odznaczały się na niej czerwone ślady. Wiedziałam, że teraz nie przestane i  ze będę to robić dopóki nie rozdrapie sobie ran. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech.

Zaczęłam liczyć.

130 uderzeń serca na minutę.

50 mrugnięć.

1000 różnych myśli.

Sakura uspokój się- mówiłam sobie.

Ból głowy powrócił. Złapałam się odruchowo za nią.
Zastanawiałam się czym ja się tak denerwuje to tylko Sasuke.
Ale było już za późno na gdybanie. Powoli cofałam się za plecami Itachiego. Nie widział mnie. Skupiony był na swoim bracie. Dyszałam histerycznie.
Czy to właśnie są napady paniki?
Suknia delikatnie szeleściła pode mną.
Zaraz mnie zdradzi, usłyszą mnie.
Panika przezwyciężyła.
Odwróciłam się  i zaczęłam biec. Szpilki znacznie mi to utrudniały więc je zostawiłam. Uniosłam rękoma suknie i popędziłam do najbliższych drzwi, które ukazały mi ogromny ogród. Nie patrząc za siebie pobiegłam. Sama nie wiedziałam dokąd i po co. Pędziłam ile sił w nogach. Nawet nie zauważyłam kiedy minęłam bramkę, moje bose stopy co chwila uderzały o chodnik. Nie wiedziałam gdzie jestem.
Oddech zamieniał się w kłęby pary. Rozejrzałam się spanikowana. Skręciłam w boczną uliczkę i pędziłam dalej. Panika powoli ustępowała i mój umysł się przejaśniał.
Zatrzymałam się zdezorientowana.
Gdzie ja jestem?
Las.
Byłam w lesie. Zgubiłam się.
Dokoła mnie unosiła się przerażająca cisza, od czasu do czasu zapełniało ją śmiganie wiatru. Pachniało wilgocią i żywicą. Pod moimi stopami chrzęściły liście.
Byłam sama i zagubiona. Zaa drzwa wyłoniła się czyjaś sylwetka. To była moja szansa - to była moja pomoc. Pognałam wkierunku nieznajomej postaci, ale gdy zauwarzyłam w jego dłoni pistolet, gwałtownie stanełam. 
-Tak musi być- mówił kobiecy głos- Nie możeswz mi go zabrać.
Po sylwetce i głosie mogłam zorientować się ze to kobieta, jednak nierozumiałam co chce mi przez to powiedzieć. Kogo zabrać?
Usłyszałam chuk wystrzału i okropny ból w płucach. Zanim mgła pochłoneła moje oczy widziałam jak owa postać odwraca się i ucieka. 






-Ty cholerny idioto uciekła ci!
-Nie, o nie uciekła nam. Wszystko było by dobrze gdybyś nie wparował jak opętany!
Westchnąłem zrezygnowany. Nie rozumiałem czemu uciekła taka spanikowana. Bardzo dobrze wiedziała, że tu nic się jej nie stanie, że żaden z nas nie zrobi jej krzywdy. Czasami zastanawiałem się, co siedzi w głowie tej szalonej dziewczynie.  Była zmienna, czasami niedojrzała, spontaniczna, nierozważna, ale za to piękna i jakoś zawładnęła moim ciałem i umysłem. Bez przerwy mnie do niej ciągnęło, sam nie rozumiem dla czego. Jest tyle pięknych kobiet, sam nie wiedziałem co mnie w niej tak pociągało.
Byłem durniem.
Wciąż mam przed oczami ten poranek kiedy obudziłem się sam – bez niej.
Spanikowałem na początku. Zwykle to ja zostawiałem panny i uciekałem gdzie pieprz rośnie, nie pozostawiając po sobie żadnych wieści, adresów, ani kontaktów, oprócz kasy  na taksówkę.
- Co jej odbiło? Czemu zaczęła tak nagle uciekać?
-Dziwisz się jej. Nie widziałeś swojej twarzy. Sakura jest dosyć impulsywna i nierozważna i myślę, że zmaga się z poważnymi problemami emocjonalnymi i psychicznymi, ale  nic na to nie poradzimy. Musimy ją znaleźć. 
Itachi miał racje. Goniliśmy ją dopóki nie zniknęła nam między uliczkami. Była naprawdę szybka. Zadzwoniłem do jej przyjaciela, ale nie było jej w domu.
-Jak to uciekła wam. Boże!- krzyczał – podzwonię poszukam jej. Odezwę się w razie jakiś wieści wy zróbcie to samo.
Zaczynałem się coraz bardziej denerwować. Nie mogliśmy jej znaleźć. Jak by zapadła się pod ziemię.


1300 sekund…
1800 oddechów…
Skostniałe kończyny…
Zimno, jest tak bardzo zimno…
30 nieudanych prób otwarcia oczu…
Krew szumiąca mi w uszach i ostatnia próba. Zmusiłam moje oczy do otwarcia i odetchnęłam.
Żyłam
Wspomnienia uderzyły we mnie tak niespodziewanie.

Wstałam powoli do pozycji siedzącej. Ogarnęły mnie nieoczekiwane mdłości. Rozejrzałam się dookoła. Byłam w jakimś pomieszczeniu. Leżałam pod kocami, jak się okazało w samej bieliźnie. Wszędzie panował półmrok. Słabe światło wpadało przez okno. Czułam ból- na pewno żyłam. Na łóżko cień rzucała stara komoda. Dostrzegłam na niej szklankę wody. Drżącą dłonią sięgnęłam po nią i przystawiłam sobie do ust.
-Witaj- usłyszałam głos dobiegający zupełnie z drugiej strony.  Odwróciłam głowę ku dźwiękowi i w kącie ujrzałam duży fotel, a na niej zarysy postaci. Widziałam jak podpiera się rękoma o boki fotela i wstaje. Szedł w moim kierunku i wyciągnął ku mnie ręce. Wstrzymałam powietrze, nie wiedziałam czego mogę się spodziewać.
Nie wiem kiedy to się zaczęło.
Nie wiem dlaczego to się zaczęło.
Nie wiem nic i nie słyszę poza krzykiem.
Moim krzykiem.
Krzykiem mojej matki kiedy uczyła mnie etykiety, a mi nie wychodziło, krzykiem ojca który od czasu do czasu stawał po stronie matki, żeby mieć święty spokój. Krzykiem rodziców kiedy nie chciałam uczestniczyć w konkursach wymyślonych przez moją matkę, krzykiem, że powinnam być im wdzięczna za to co dla mnie robią, za to, że mam dach nad głową, za to że dają mi jeść,
Tak bardzo bym chciała naprawić wszystko co zniszczyłam, spróbować być lepsza, dawać przykład innym.
Nieustannie próbowałam być lepsza, jednak nigdy nie dowiedziałam się jak to osiągnąć.
A teraz już za późno.
Teraz już wiem że rodzice mieli racje, karzdy ma swoją własną chmurkę. Wiem to, ponieważ zepchnięto mnie już z jej krawędzi, chociaż przez tyle lat próbowałam się jej trzymać. Próbowałam się spinać z powrotem,  ale pokonanie grawitacji graniczy z cudem, kiedy nikt nie chce podać ci ręki.
Dzisiaj pada śnieg.
Beton jest lodowaty i twardszy niż zwykle, ale wole mrozy od dusznych, wilgotnych letnich dni. Lato jest jak piekarnik w którym pieczemy mięso, doprowadza wszystko do wrzenia podnosząc temperaturę stopień za stopniem. Obiecuje historię z milionem szczęśliwych zakończeń, a potem zamiast szczęścia serwuje ból i rozpacz. Nie lubię gorąca, duchoty i lepkiego brudu który przykleja się do ciała.
Księżyc jest lojalnym towarzyszem.
Nigdy nie odchodzi zawsze jest na miejscu, oddany przygląda się naszym szczęśliwym, smutnym i samotnym chwilom. Nieustannie się zmienia tak samo jak my. Każdego dnia jest nową wersją siebie. Czasami słaby i wątły, mały i przygaśnięty innym razem silny i mocno świecący. Księżyc rozumie ludzi najlepiej.
Samotny, słaby zniekształcony kraterami niedoskonałości. Patrzę przez okno tak długo aż tracę poczucie czasu. Wyciągam rękę, żeby złapać płatek śniegu. I moja pięść zaciska się w lodowatym powietrzu.
Pustka
Słyszę krzyki. Słyszę strzały. 

Dopiero drugie podejście z obcym mi facetem coś dało. Dowiedziałam się, że znalazł mnie w lesie postrzeloną, ale nigroźnie tylko przestrzelony bok, gdy zobaczył jak upadam zbyt zmarznięta zabrał mnie do swojego domnu, wyleczył  i tak oto teraz stoje tutaj przed drzwiami mojego mieszkania i przygotowuje się na to co nadejdzie a nadeszła najpiewr moja matka:
- Sakuro, gdzie tak długo byłaś, martwiliśmy się o ciebie - słychać było fałsz i oskarżenie w jej głosie na kilometr.
Drugi był Oli:
-Martwiłem się - wyszeptał tulać mnie do siebie. W to uwierzyłam, on zawsze się martwił. Po wyjaśnieniach poszłam zmęczona od razu do siebie. Chcialam odpocząć, odciąć się od świata.
Odciełm się na dwa dni.
Wzięłam zwolnienie z pracy, ale to teraz nadszedł weekend, a Oli za wszelką cene próbuje poprawić mi humor.
-Dobra pujdę - odpowiadam po długich namowach.
Moj przyjaciel za wszelką cene chciał mnie wyrwać z domu, od moich myśli związanych z przytłaczającym mnie życiem.
-Przecież to nie był takie złe- mowił
Miał rację- ale w pewnym momencie moje życie już mnie przytłoczyło.
Tego wieczora bawiliśmy się świetnie w chińskiej restałracji, a potem poszliśmy do domu, gdzie we dwoje pożądnie się upiliśmy.
Z amoku wyzwolił mnie dzwięk dzwonka do drzwi.
Podeszlam do nich na chwiejnych nogach i otworzyłam.
-Itachi - powiedziałam bełkotliwie.
Nie kwapił się z dostaniem zaproszenia, sam się wprosił do śroka. Na jego twarzy nie było nawet cienia uśmiechu.
-No ładnie Sakura, a jednak żyjesz. Słyszałem co się stało, musiałem sprawdzić na własne oczy czy nic ci nie jest. Wiesz może kto to był?
-Jak widziesz i mam się świetnie i nie nie wiem kto to był, miałam pecha, że nie umiał lepiej strzelać bo nadal żyje - mówię ze śmiechem.
-Co ty opowiadasz, przecież, Sakura nie możesz tak myśleć.
Podszedł do mnie szybko i połorzył na moim policzku rękę. Poczułam w całym ciele rozchodzące się ciepło właśnie od tego miejsca. Zadrżałam mimowolnie. Potrzebowałam bliskości. Nie protestowałam gdy zaczął mnie całować, nie protestowałam gdy zaniusł mnie do mojej sypialni i kopnięciem zamknął drzwi.
Porzebowałam tylko troche ciepła i bliskości.
Rano to tą wymówką się broniłam, ale ucieszyłam się gdy Itachi znikł z mojego łóżka.







Zapatrzyłam się na panorame miasta przez okno. Więc podjeła decyzję, chciała być Itachiego. Powiedział mi o wszystkim. Zazdrościłem mu.
-Ona jest moja, oznaczyłem ją - powiedział i nawet się nie spostrzegł gdy dostał sierpowego w szczękę. W połowie walki ocknąłem się, że to przecież jej wybór, ich wybór, nasz wybór, ona nigdy nie miala być moja.
Pogodziłem się z tym. Słyszę od tygodnia jak mój brat z Sakurą tworzy wspaniały związek, jest z nią, chodzi na terapie, łagodzi ataki szoku pourazowego i jak nic na świecie żałuję, że to nie ja jestem na jego miejscu. Czasami myślę, że ona mnie jakoś opentała, okręciła wokół swojego długiego palca i nie pozwalała się z niego ześlizgnąć. Muszę się odciąć od niej. Muszę być silny,

Myślalem że gorzej być nie mogło, ale jednak.

Moja rodzina postanowiła się zintergorać i co najgorsze dostałem nakaz od matki, na tygodniowy urlop w gronie rodziny, a co najgorsze Itachi też tam będzie.
Itachi z  Sakurą.
Nie wiem jak wytrzymam z nią ten tydzień.



Łooo, ale długo mnie nie było, ale przybywam z nowym postem. Pozdrawiam























piątek, 14 sierpnia 2015

Jednopartówki

Brak komentarzy:
Pod moim menu jest zakładka ,,Jednopartówki". Ukazała się właśnie pierwsza partówka. Zapraszam do czytania. Pozdrawiam :)

poniedziałek, 6 lipca 2015

Pokuta

Brak komentarzy:















-To by dopiero była ironia losu, prawda?(...)
-Dlaczego by to była ironia losu?
-Ponieważ, panno Ciekawska, jestem agnostykiem (...)
-Jesteś... agnostykiem?(...) Nie jesteś pewny, czy Bóg istnieje?
Jak to możliwe? Jesteś aniołem, na litość boską!
- No i co?
-No i to, że jesteś istotą bożą. On cię stworzył.
- Was też podobno stworzył, a czy niektórzy ludzie nie wątpią w jego istnienie? więcej
~`Susan Ee – Angelfall











Zamknęłam na moment oczy, mając nadzieję, że to nie on leży koło mnie, że to widmowe przywidzenie. Po tym wszystkim byłam pewna, że za chowa się  jak by mnie nie znał, że będzie mnie  ignorował, jak zużytą i zbędną szmatę. Dlaczego miał by chcieć mnie znać? Już mnie zaliczył, do niczego więcej nie jestem już mu potrzebna. Musiałam to zakończyć. Musiałam chronić się przed upokorzenie. Musiałam uciekać.

Wczesny ranek. W moim pokoju panowała szarość. Jeszcze wczoraj było tu kolorowo i radośnie, dzisiaj puste pomieszczenie z moją zbrukaną duszą to- jedyne co tu widać. Wyszłam na balkon. Deszcz lekko mnie zmoczył, przyjemni ochłodził, a teraz puka o szybę. Mimo tego moja głowa jest pełna niedobrych myśli. Jest mi źle. Zrobiłam coś, czego żałuję. Dzień dopiero się zaczął, dopiero minął przedświt, a ja już zdążyłam zrobić z siebie kurwę. Myśl ta przyleciała do mnie kilka minut temu, tuż po fakcie i nadal ze mną jest , nie chce odlecieć. Smutno mi, bo już myślałam, że się z tego wyleczyła, że zmieniłam się na lepsze. Jestem jednak niezmienna. Popełniam znów te same błędy. Jaka jest moja dzisiejsza wymówka dotycząca mojej nocy?
 Zauroczył mnie.
 Błyszczał w tłumie,
 od razu przyciągnął mój wzrok do siebie-
 palił się jak światło, a ja byłam ćmą ślepo zmierzającą w jego kierunku nie patrząc na konsekwencje. Obiecałam sobie, że następnym razem zrobię to z miłości, a jak nie z miłości to chodziarz z silnej sympatii. Nie kochałam go, nawet nie lubiłam, był natarczywy, ale ciągnęło mnie do niego. Byłam z nim bo przyciągał mnie, palił się jak światło, a ja nie potrafiłam odwrócić od niego wzroku, a na koniec uciekłam, bo bałam się, że jeszcze chwila i znów się poniżę, ale prawda jest taka, że chciałam, a może potrzebowałam tego podniecenia, potrzebowałam przynależności i kogoś kto by kierował i podejmował decyzję za mnie. Może miałam dość samodzielności, może potrzebowałam poleceń i świadomości, należenia do kogoś. Potrzebowałam zbrukania, takiego jaki zapewnił mi Sasuke. Nie wiem dla czego o tym myślę, dlaczego strzepuje z siebie te słowa, dołując się jeszcze bardziej, zamiast przywołać ciszę i zasnąć, i obudzić się w słoneczne popołudnie, nie pamiętając już o tym kim byłam, jaki był pełen smaku i jak mocno się palił.
Wzięłam uspokajający oddech.
Czas przywołać do siebie dumę.
Czas zasnąć i zapomnieć, wrócić do normalnego życia, robię tak zawsze.

Zostawiła mnie, jestem tego pewien, przebiegłem całe mieszkanie i jej nie znalazłem. Zwykle to ja opuszczam w ten sposób swoje kochanki. Teraz wiem jak się czują. Pewnie tak samo jak ja teraz: słaby, przygnębiony, zastanawiający się co zrobiłem nie tak, zawiedziony, samotny- nie wiem. 
Nie znam słów którymi mógłbym sprecyzować swoje odczucia, i nie mam słów, aby opisać ją. Jest jak rozmazany szkic. Czułem, że następuje początek mojego końca, wszystko szlag trafił, jedynie czego chciałem to udać, że nigdy nic się nie wydarzyło. Gdy leżąc zrozumiałem, że zapomnienie nie jest możliwe, zacząłem kłamać. Największe łgarstwo jakie wymyśliłem w życiu jest to, że tej nocy nie było, że to wszystko wydarzyło się w mojej głowie, że ktoś taki jak Sakura Haruno nie istnieje.
Wiem, że z góry skazany jestem na porażkę.
Wstałem z łóżka, jeszcze raz upewniłem się, że na pewno jej nie ma, że nie zawinęła się w pościel, że w cale jej,  do tej pory nie zauważyłem. Gapiłem, się w te łóżko bite pół godziny i mimo moich szczerych chęci i pragnień- nie było jej tam.
Wiedziałem, że muszę o niej zapomnieć i wiedziałem już jak mogę to zrobić, chodźmy na chwilę.
Nawet nie wiem kiedy znalazłem się pod barem. Cofnąłem się upewniając się w swoich racjach i spojrzałem na napis ,,Bar Sawana”. Wszedłem. Od razu dobił do mnie smród z toalet i zapach tytoniu, oraz alkoholów. Mieli tu raczej słaby wybór więc nie zastanawiając się długo wcisnąłem w rękę barmana plik pieniędzy i kazałem przynieść najlepszy trunek jaki tu mieli i stać przy mnie i polewać. Barman zgodził się od razu. Przez parę godzin stał przy mnie i polewał mi sake za każdym razem jak wypiłem kieliszek.
W pewnym monecie poczułem czyjąś dłoń na ramieniu.  Przekręciłem lekko głowę i spojrzałem na dłoń z o długich czerwonych paznokciach. Podniosłem wyżej głowę i napotkałem spojrzenie brązowych oczu. Dziewczyna nie była brzydka, ale na pewno jeszcze przed dwudziestką. Uśmiechnąłem się lubieżnie. Tak, dzisiaj zapomnę o wszystkim.
Kiedyś, nie tak dawno temu, myślałem, że każdy rodzaj seksu, nawet najgorszy jest wart zapamiętania. Byłem pewny, że nie da się zapomnieć kobiety z którą spędziło się parę nagich chwil.
A teraz jestem w niej- dużo młodszej ode mnie, która jeszcze godzinę temu była taka nęcąca- a tym co teraz przeżywam nie jest wybuch doznań, a jedynie ślepe ruchy. Nie mogę doczekać się, aby z niej wyjść, aby skończyły się te katorgi, wziąć kąpiel i jak najszybciej o tym zapomnieć, ale czy  nie o to właśnie chodziło? Przecież jestem z nią po to, żeby zapomnieć. Jeszcze o jednej nie zapomniałem, a już chce zapomnieć o drugiej, tyle, że o niej zapomnę bardzo szybko, a Sakura jest w mojej pamięci, nie mogę się od niej odciąć. Nawet teraz jest ze mną.
Jestem teraz z jedną z tych kobiet, które wabią, liczą na sponsoring, chcą zawsze czegoś więcej, kuszą do grzechu.
Jest ładna, ma duże jędrne piersi i ładne ciało, więc dlaczego na mnie nie działa?
Jeśli miał bym oceniać seks z kobietami, dał bym jej dostateczny, po przemyśleniu dostateczny z minusem, albo dwoma. Pieprze ją i marzę o tym, aby już skończyć, by być już u ciebie. Dziewczyna ma zaciśnięte oczy i usta. Zdaje się, że czuje się błogo. Co chwila wzywa Jezusa, Boga i wszystkich świętych, jak by była w trakcie religijnego objawienia. Jej głos jest piskliwy.  Musi udawać. Nie wierzę, że tak różnie odbieramy ten akt- tą samą sytuację. Z minuty na minutę jej przedstawienie coraz bardziej mnie drażni. Pewne widziała coś takiego na jednym z pornoli i myśli, że tak trzeba. Mam ochotę zatkać swoją dłonią jej usta, żeby przestać dalej słyszeć tych pisków. Czuję, jak zaczynami pulsować czaszka, jak robi mi się niedobrze. Nagle przychodzi do mnie myśl, może te wszystkie krzyki mają zachęcić mnie do szybszego finiszu, może jej tak samo źle jak mi, może też chce to skończyć jak najszybciej. Może i ona miała dość już po pierwszej minucie. Zastanawiam się czy ona faktycznie czuje rozkosz. Włosy ma rozrzucone we wszystkie strony hotelowego łóżka, policzki zaróżowione, a usta otwarte w spazmach co chwila wymieniające imię innych świętych. Następuje cisza, czuje jak coraz bardziej zaciska się wokół mojego członka. Wreszcie się zamknęła. Staram się skupić na swoich doznaniach. Zwiększam tępo, czuje, że doszła. Wstrząsa nią dreszcz i podczas tego jak ona dochodzi do siebie po orgazmie, ja staram się dotrzeć do swojego.  Widzę jak już doszła do siebie i chce otworzyć usta  by znów  zacząć wzywać Boga. Pochylam się i nie mogę się powstrzymać przed zatknięciem jej ust. Otwiera oczy i patrzy na mnie.  Czuję, że jej wzrok mnie dezorientuje. Wychodzę z niej i szybko z siłą przerzucam ją z pleców na brzuch. Przyciskam jej głowę swoją ręką do materaca, aby nie pozwolić jej krzyczeć i sam po chwili z wielkim wysiłkiem osiągam orgazm. Wychodzę z niej i zmierzam do łazienki- bez żadnego słowa zostawiam ją tam. W łazience ściągam prezerwatywę i wrzucam do kosza. Myję ręce, a następnie twarz. Zastanawiam się, co mam jej powiedzieć. Może w cale nie będę musiał nic mówić. Ubiorę się i wyjdę bez słowa. Narzuciłem ubrania i po kilku wdechach wyszedłem. Od razu zacząłem zmierzać do drzwi gdy usłyszałem jej cichy głosik:
-Było mi dobrze. – Cholera i co jaj mam powiedzieć? Że też było mi dobrze? To kłamstwo. Seks z nią jest jak końcówka piwa- Wygazowana i smakująca jak siki. Że ostatnie 10 minut z nią to czas zmarnowany, że równie dużo przyjemności czerpie z nudnych spotkań biznesowych. Że dla mnie było to puste i bez przyjemności? Nie, oczywiście, że jej tego nie powiem.
-Taaaaaaa- przeciągnąłem. Niech czyta to jak chce.
-Zostaniesz na dłużej?- Zniża głos do zmysłowego szeptu i ten głos jest przyjemny. Dlaczego nie mruczała tak jakieś pięć minut temu? Powstrzymuje się przed powiedzeniem jej z jakim bólem przetrwałem ten czas z nią i że nigdy już nie chce tego doświadczyć, ale przecież nawet beznadziejny seks to wciąż seks, a ja lubię go. Jednak nie jestem pewny czy za drugim razem chodźmy mi stanął.
-Chciałbym zostać, ale nie mogę, bardzo mi przykro, na pewno spotkamy się niedługo.
-Na pewno nie możesz zostać?- znów pyta, przyjmując najbardziej seksowną pozycję jaką umie. Skrzywiłem się na ten widok.
-Znajdę cię i powróżymy to jeszcze- z jej twarzy wyczytałem, że wie, że to kłamstwo, ale nie przejąłem się tym, wyszedłem.
Rano poszedłem do pracy, ale nie natknąłem się na Sakurę, mimo, że czekałem na nią bitą godzinę. Za każdym razem gdy słyszałem otwierające się drzwi miałem nadzieję, że to ona, przeliczyłem się, nie widziałem jej do końca dnia. Cały dzień był dla mnie katorgą. Ciągle o niej myślałem. Ciągle zaprzątała moją głowę. Wyobrażałem sobie jak ściągam z niej ubrania, jak ją pieszczę,  jak ciągnę ją za włosy i jej jęki bólu zagłuszam swoimi ustami. Wszystko doprowadzało mnie do furii. Musiałem ją odnaleźć. Musiałem znów ją przelecieć. Seks bez zobowiązań z nią to jest coś. Ciągnęło mnie do niej i to mnie przerażało. Musiałem załatwić to inaczej… Musiałem zapomnieć…






Przecinałam ulicę jedna za drugą. Moim celem był dom po ciężkim treningu na siłowni. Uwielbiałam ten stan gdy ze zmęczenia trzęsły mi się nogi i ręce.
-Witam piękną panią- usłyszałam głos za swoimi plecami. Mimowolnie zatrzymałam się. Nie tylko nie on. Zamknęłam oczy mając nadzieję, że jak się odwrócę i je otworze przekonam się, że się tylko przesłyszałam. Jakie i złudne były te moje pragnienia. Przykleiłam na usta typowy słodki uśmiech i powoli się odwróciłam w stronę prześladowcy.
-Witaj- mimowolnie spojrzałam w jego czarne tęczówki. Były piękne. Miały w sobie tą głębię, ale i surowość.
-Czyżbyś wracała po siłowni? Daj poniosę ci torbę i odwiozę cię do domu mój samochód jest niedaleko.- Nawet nie zdążyłam zaprotestować gdy z rąk wyrwał mi moją sportową torbę.  Zapanowała między nami dziwna cisza, ale o dziwo czułam się dobrze. Co chwila ręka mężczyzny ocierała się o moją i wiedziałam, że robi to specjalnie, Co jakiś czas zerkał na mnie, a ja na niego.
Spuściłam głowę i instynktownie założyłam włosy za ucho. Chciało mi się uśmiechać, nie mam pojęcia czemu.
-Lubisz zabawę?- zapytał. Nie wiedziałam o jaką zabawę mu chodzi, jednak zabawa kojarzy mi się z czymś dobrym, rozrywką, uśmiechem i chwilami szczęścia.
-Tak- odpowiedziałam.
-To dobrze- to ostatnie co usłyszałam od niego. Następne wydarzenia potoczyły się szybko. Usłyszałam krzyk ,,Uważaj”, mający za zadanie odwrócić moją uwagę, a potem zostałam popchnięta na bok, wpadłam w czyjeś ręce, coś mi przyłożono do ust i twarzy, starając się zaciągnąć łapczywie czystym powietrzem zemdlałam.












-Zapomnisz Sasuke- słyszę szept.
Klęczę przy kratach przymocowanych poziomo do ściany w głębi pokoju. Najpierw jest mi do nich przymocowywana jedna ręka, a następnie druga. Pochylam się eksponując nagie plecy. Za sobą słyszę ciężki oddech.
To ją podnieca…
 -A teraz- mówi miękko, gdy jestem już kompletnie unieruchomiony- zaczynamy.
Zaciskam mocno usta i oczy, żołądek mi się kurczy. Pierwsze wrażenie jest delikatne i zmysłowe- muśnięcie długiego końskiego włosia na łopatkach.
-To twoja kara.
Ogłasza. Czuje ją za sobą. Upaja się sceną: mężczyzny na jej łasce, mrugające światło i bat gotowy do akcji.
Pierwsze razy są znośne. Rozgrzewa mnie. Krew gwałtownie napływa mi do skóry, każde muśnięcie odczuwam jak dziesiątki maleńkich ostrych nacięć. Trzymam oczy zamknięte i rozkoszuje się bólem, ale czuje, że to za mało.
-Mocniej- mówię.
Chłosta ustaję i słyszę, że kobieta podchodzi do wiszących na ścianach narzędzi. Wyczuwam, że ma w ręku coś innego.  Kilka razy śmiga tym w powietrzu, wprawiając się w ruchach, które zaraz wykona i nagle czuje pierwszy cios. W skórę wbija mi się dziesiątki rzemieni zakończonych ostrymi węzłami.
Odrzucam głowę do tyłu i z mojego gardła wydobywa się jęk, lecz za nim zdążę cokolwiek pomyśleć otrzymuje następny cios.  Siła ciosów wciąż się zwiększa, a ja czuję ukojenie. Jestem niezdolny do zapanowania nad myślami, nie jestem wstanie niczemu się sprzeciwić, mimo tego czuję się coraz lepiej. Wzdycham powoli przyzwyczajając się do siły i natężeń zadawanych ciosów.
-Mocniej- warczę przez zaciśnięte zęby.
Twarde rzemienie sprawiają mi coraz więcej bólu. Trzęsę się. Potrzebowałem tego. Jest mi coraz lepiej. Czuje się coraz lepiej, gdy od czasu do czasu ostre końcówki owijają mi się wokół ciała dosięgając brzucha i klatki piersiowej.
Czuję, że po mojej skórze na plecach zostały strzępy, a krew leje się strużkami. Czuję ukojenie i na moich ustach błąka się uśmiech. Głowa mi opada i toczy się po ramionach , plecy są wygięte w łuk, ręce napięte, jednak nie mam jeszcze dość.
-Wystarczy- słyszę głos za sobą.
-Nie!- protestuje, jednak ciosy nie nadchodzą. Słyszę jak drzwi wejściowe zamykają się z hukiem. Zostałem sam. Wzdycham. Chcę więcej. Dopiero teraz czuję pieczenie na plecach. Ból przynosi mi ulgę.
 Uśmiecham się z ulgi. Jest mi naprawdę dobrze. Krew z moich pleców brudzi podłogę pode mną.
Czuję, że powieki mi ciążą. Mimowolnie mi się przymykają. Tkwię dalej przywiązany do kraty. Zawsze mnie zostawia na parę godzin gdy nie mam dość.
Poczciwa Ten Ten.












Budzę się z lekkim bólem głowy. Leże nieruchomo czekając na to, że może przejdzie, jednak nie przechodzi. Przewracam się na prawy boki napotykam coś twardego. Otwieram oczy i natrafiam na czarne tęczówki. Podnoszę się szybko z łóżka.
-Przesadziłeś Itachi!- Krzyczę- Porwanie? Czy ty jesteś normalny!?-wstaję i dalej się na niego drę. On również się podnosi i widzę u niego uśmiech zadowolenia.
-Skarbie- mówi miękko- chciałem ci pokazać, że przy mnie nigdy nie będziesz się nudzić, być u boku mojego brata to nuda i męka. Chce żebyś wybrała mnie-
Patrzę na niego z szeroko otwartymi oczami nie rozumiejąc co do mnie mówi. Nudy? Wybrała?
-Itachi jesteś nienormalny, ja nie wybiorę żadnego z was. Nie jestem zainteresowania ani tobą, ani twoim bratem!- Odwracam się i idę ku drzwiom. Ciągnę za klamkę, ale nic się nie dzieje. Odwracam się do Itachiego z mordem w oczach.
-Otwieraj!- mówię ostro. Na ustach bruneta czai się uśmiech co jeszcze bardziej mnie drażni. Mam ochotę rzucać w niego wszystkim co mam pod ręką i patrzeć jak wykrwawia się na puchowym dywanie, na którym stoi.
Skurwysyn- klnę w myślach.
Mężczyzna tylko patrzy na mnie z uśmiechem i kręci głową.
Mam już dość tych gier, zbliżam się do mojego utrapienia, natomiast on się cofa wchodząc na łóżko. Widzę, że ma ochotę się bawić, ja natomiast wręcz przeciwnie.
-No skarbie nie denerwuj się spędź ze mną trochę czasu i to wszystko. Tylko troszeczkę, małą kolacyjkę- mówi pokazując mi kciukiem i palcem wskazującym niewielką odległość. Wzdycham. To chyba jedyny sposób, żeby się sąd wydostać.
-Nie mam ubrań na zmianę.
-Nic nie szkodzi kolacje zjemy tutaj.
-Niech ci będzie- wzdycham zrezygnowana. Widząc uśmiech zwycięstwa na twarzy mojego prześladowcy sprawia, że mam ochotę mu walnąć.
Zbliża się do mnie i unosi moją dłoń do swoich ust. Pozwalam mu na to.
-Czy zechciała by Pani zjeść ze mną kolację?- mówi trzymając moją dłoń przy swoich ustach i patrząc mi głęboko w oczy. Czuję się lekko zamotana. Itachi to prawdziwy dżentelmen, nie to co jego brat. Mimowolnie przed oczami stają mi  nasze upojne chwile.
Z zamyślenia wyrywają mnie usta Itachiego stykające się z moją dłonią.
-Dobrze- zgadzam się na to. Po chwili jestem już niesiona na rękach przez Itachiego.
-Będę traktować cię jak księżniczkę, nigdzie nie będziesz musiała chodzić, wszędzie będę ci nosił na rękach, moja prywatna księżniczka- mówi, a ja się uśmiecham. Umie być czarujący.
-Jak byś mnie tak nosił bym się rozleniwiła i dużo przytyła, a w tedy była bym za ciężka, aby mnie nosić.
-Nic nie szkodzi, najwyżej przy-pakowałbym na siłowni. – Śmieje się głośno z jego słów. Idziemy korytarzem w kolorach szaro- niebieskim. Na podłodze wyłożone są czarno-białe płytki. W równych odstępach od siebie wiszą piękne obrazy. Przypatruję się każdemu tak długo jak mogę.
Itachi otwiera białe drzwi na korytarzu i wchodzimy do środka. Pierwsze co mi się rzuca w oczy to piękny ogromny kryształowy żyrandol. Wisi tuż nad długim lecz wąskim czarnym stołem. Na jego środku stoi piękny świecznik, a na dwóch końcach jest nakryte dla dwojga osób. Czarne panele pięknie się błyszczą, a razem z czerwonymi ścianami dają niesamowity kontrast.
Itachi sadza mnie na jednym końcu stołu, na krześle, po czym zmierza sam na drugi. Podziwiam jego plecy. Szerokie barki, wąskie biodra i długie nogi. Ma świetną sylwetkę, ale gdy dostrzegam jego twarz zdaje sobie sprawę, że jest łudząco podobny do Sasuke.
Wchodzą kelnerzy i podają nam posiłki. Żadne z nas się nie odzywa. Zajmujemy się jedzeniem. Jestem bardzo głodna. Z każdym machnięciem widelca i jedzeniem w moich ustach czuję się lepiej. Kątem oka dostrzegam, że Itachi wcale nie je, tylko patrzy się na mnie opierając się na dłoniach. Ma poważną minę. Patrzy na mnie, ale również i przeze mnie. Tak jak by mnie nie widział, ale zdawał sobie sprawę, że tu siedzę.
Wycieram usta chusteczką i chrząkam. Brunet mruga co sygnalizuje mi, że mam jego pełną uwagę.
-Co zamierzasz ze mną zrobić?- pytam
-Przetrzymywać cię dopóki będę tego chciał. – wypowiada się gładko. Marszczę brwi na te sugestię.
-Czyli?- ponawiam go.
-Czyli dopókim mój brat nie dowie się, że tu jesteś.
-Jak się ma dowiedzieć?
-Jego ludzie mu doniosą, nie martw się kochana, a teraz jedzmy bo jedzenie nam stygnie, a mam dla ciebie jeszcze trochę niespodzianek.
Przebrana w długą czarną suknie bez ramiączek czekam na Itachiego. Po kolacji powiedział mi, że mam włożyć to co znajdę na łóżku w pokoju. Nie protestowałam.  Lubię się przebierać. Suknia pięknie unosi mój biust i nadaje kształt mojemu ciału. Czarne zamszowe szpilki z paskiem na kostce wydłużają moje nogi. Odświeżyłam lekko  swój makijaż, a włosy spięłam w kok wyjmując z niego parę pasemek i zostawiając luźno.
Długo nie musiałam czekać. Gdy tylko skończyłam przygotowania przyszła po mnie pokojówka i zaprowadziła do pięknego salonu. Itachi stał przy czarnym fortepianie patrząc na mnie.
Szybko pokonał dzielący nas dystans i wziął mnie na ręce. Ze śmiechem zarzuciłam mu ręce na szyje.
-Mogła bym się do tego przyzwyczaić.- mówię
-A ja mógłbym przyzwyczaić się do tego, że cały czas jesteś przy mnie.                
Nie komentuje tego. Wole to przemilczeć. Postawił mnie na środku salonu i stanął za moimi plecami. Spięłam się w oczekiwaniu na to co ma nastąpić. Słyszałam szmer za sobą, wiedziałam, że szuka czegoś w wewnętrznej kieszeni idealnie skrojonej marynarki, po chwili poczułam coś zimnego na szyi. Spojrzałam w dół i ujęłam dłonią piękny wisiorek w kształcie łezki z szmaragdowym oczkiem. Był przepiękny i pięknie się mienił. Odwróciłam się do Itachiego twarzą i uniosłam ją w górę chcąc spojrzeć mu w twarz.
-Itachi to naprawdę bardzo miłe, ale nie mogę tego przyjąć, to za dużo, ja jestem ci wdzięczna, ale…
-Jesteś tego warta i chce żebyś to miała- powiedział stanowczym głosem, mrużąc oczy.
-Dziękuje- wydukałam tylko i sekundę później objęłam jego klatkę piersiową ramionami i przycisnęłam policzek do jego torsu, słuchając bicia serca. Czułam jak oparł podbródek o czubek mojej głowy i delikatnie i nieśmiało objął mnie ramionami. Słyszałam jak zaciągnął się powietrzem prawdopodobnie wciągając mój zapach. Już się nie złościłam jeśli chodziło o porwanie.
Okazało się, że Itachi zabrał mnie na przyjęcie z okazji dobicia jakiegoś tam targu który przyniósł wielki dochód. Itachi wprowadził mnie w tą imprezę i już po chwili zaczęłam się naprawdę dobrze czuć.
-Więc czego dotyczyła ta transakcja? – zapytałam.
-Przerzuciliśmy do Korei bardzo duży ładunek broni za kilkanaście bilionów- mówi zadowolony z siebie, a ja jestem w szoku.
-Legalnie?
-No co ty. – mówi o tym tak lekko, jak by wcale się niczym nie przejmował.
-Za to można pójść siedzieć.
-Itachi!- wszyscy odwróciliśmy głowy w stronę strasznego krzyku.









Od Autorki: Mamy rozdział, to i owo jest. Nie wiem kiedy następny post, mam bardzo napięty grafik i szczerze powiedziawszy mam naprawdę mało czasu. Mam nadzieję, że nie jesteście źli za zwłokę. Bardzo przepraszam, ale siła wyższa. Pozdrawiam wszystkich czytelników bardzo serdecznie i do następnej J.



wtorek, 12 maja 2015

Club

Brak komentarzy:



+18



Dzisiaj wyjście z Uchihami. Cały tydzień miałam spieprzony. Stres, nerwy i Sasuke który co chwila przysyłał mi kwiaty do biura z karteczkami, na których było napisane co chciał by ze mną zrobić i co na pewno zrobi.
-Ktoś tu ma wielkie ego- wyszeptałam do siebie. Spojrzałam na siebie. Lekki makijaż moich oczu i mocno podkreślone usta czerwoną szminką. Włosy podkręcone do tyłu.
Założyłam czarną koszulę która idealnie opinała się na moim ciele, a do tego piankowa biała spódnica zakładana na biodrach i rozkloszowana u dołu. Naciągnęłam na nogi czarne pończochy i przypięłam paseczkami do majtek.
Na nogi wsunęłam czarne szpilki z delikatnymi paseczkami na kostkach.
Oli już na mnie czekał przy drzwiach. Rozmawiał z jakimś mężczyzną w czarnym garniturze. Był przystojny. Około czterdziestki.
-Dzień dobry panno Haruno. Pan Uchiha wysłał mnie po państwo, aby w czasie drogi zadbać o wasz komfort i bezpieczeństwo.
Pół godziny później byliśmy już pod klubem. Jaskrawe światła wydobywały się z niego na zewnątrz, a głośna muzyka dudniła w uszach. Wysiedliśmy i ustaliśmy z Olim na końcu długiej kolejki.
No to teraz godzina czekania.
Po chwili podszedł do nas kolejny mężczyzna w garniturze. 
-Zapraszam państwo za mną. Pan Uchiha już czeka. Weszliśmy do środka szybciej niż inni. Po drodze słyszałam głośne protesty niezadowolonych ludzi czekających w kolejce. Oli szedł i uśmiechał się do nich głupio machając rękę mówiąc ,,pa, pa, a od czasu do czasu pokazując język zazdrosnym mężczyznom, a kobietom zalotne uśmiechy.
Zostaliśmy skierowani do loży dla WiP-ów. Mój przyjaciel zagwizdał z zachwytu.
Po chwili dostrzegłam jakże intrygującego pana Uchihe. Stał po środku wianuszka kobiet i uśmiechał się do nich łobuzersko. Blondyna o niebotycznie długich nogach stała najbliżej niego, trzymając swoją rękę na jego klatce piersiowej. Ten widok mnie zdenerwował. W końcu to do mnie wysyłał kwiaty przez cały tydzień, mnie obmacywał na podłodze w limuzynie i to na mnie bez przerwy był skierowany jego wzrok, nie na nią.
Nagle aż przystanęłam zdając sobie z czegoś sprawę.
Ja byłam zazdrosna.
Boże jaka ja jestem głupia.
Oli spojrzał na mnie pytająco, a ja chwyciłam go za rami i pokierowałam do najbliższego baru musiałam się napić.
Więc Uchiha tak sobie pogrywa. Dobra ja nie będę przecież gorsza.
Szybko przechyliłam dla kieliszki Tequili. Lekko zahuśtałam się  na nogach, ale to mi nie przeszkadzało. Wypiłam jeszcze szybko drinka żurawinowego i pociągnęłam zdumionego Oliego na parkiet.
Tańczyłam, co jakiś czas trącając rękoma jakiś przystojniejszych mężczyzn, żeby zwrócić na siebie ich uwagę.
Nagle ktoś podszedł do mnie od tyłu i położył ręce na moich biodrach. Spojrzałam w górę czując na sobie czyjś palący wzrok.
Sasuke stał patrząc się nie na mnie, a na kogoś za mną. Uśmiechnęłam się mimowolnie, jak zacisnął dłonie na barierce. Blondynka obok coś do niego mówiła, ale byłam pewna, że jej teraz nie słucha. Zakołysałam biodrami przylegając do tego kogoś jeszcze bardziej. Spojrzałam na bok i zobaczyłam
Itachiego?
O kurwa chyba lekko przesadziłam.
Spojrzałam tam gdzie stał Sasuke, ale już go nie było. Oli tańczył niedaleko ze szczupłą brunetką.
Dłonie Itachiego jeszcze mocniej mnie do siebie przyciągnęły, a nos wtulił we włosy tuż za moim uchem wciągając mój zapach. Gdy odetchnął mimowolnie przeszedł mnie dreszcz.  
-Idzie mój braciszek- powiedział mi do ucha- zaraz będzie ciekawie.
Już po chwili z tłumu wyłoniła się wściekła twarz Sasuke. Itachi głośno się zaśmiał na ten widok. Ramie przeplótł przez moje barki i wtulił twarz w zagłębienie mojej szyi. Zdezorientowana spojrzałam na Sasuke, który na ten gest zrobił się jeszcze bardziej zły.
Podszedł do nas. Chwycił mnie za rękę i odciągnął od Itachiego. Wpadłam nosem na jego klatę, a on szczelnie otulił mnie ramionami.
Był taki zły, że aż dyszał.
Ups.
Chciało mi się ryknąć śmiechem. Pan Uchiha i zazdrość, po tym jak dopiero obściskiwał się z tłumem jego fanek nie możliwe.
-Itachi- wysyczał- coś ci mówiłem na ten temat- łapy przy sobie, a ty- teraz zwrócił się do mnie- Co ty do kurwy robisz?!
Odwróciłam twarz do Itachiego i zaśmiałam się do niego, a potem wzrokiem znów powróciłam do Sasuke.
-Za kogo ty się kurwa masz?- zapytałam- mogę robić, co mi się tylko podoba ty gburze. – Odepchnęłam go od siebie, wygładziłam moje ubranie, a potem rzucając głośne ,,ciota” odeszłam do baru.
Nie wiem ile już wypiłam w tym barze, ale w głowie mi przeklęcie wirowało. Czułam mdłości. Oli bawił się na parkiecie, co chwila z inną panną, Itachi gdzieś przepadł, a Sasuke? Sama nie wiedziałam. Rozejrzałam się po Sali, nigdzie go nie widząc. Ani w loży dla WiP-ów, ani na parkiecie.
Zakołysałam się niebezpiecznie chwytając się baru, aby nie upaść. Podniosłam głowę i już stał przy mnie Sasuke. Był zły. Widziałam to. Za nim stała jakaś ta długo noga blondynka. Trzymała dłoń na jego bicepsie. Posłałam jej piorunujące spojrzenie, a ona mi je odwzajemniła.
Chciałam dopić mojego drinka, ale został wyrwany mi z rąk.
-Starczy już ci chodź- Sasuke pociągnął mnie za sobą, a ja posłusznie poszłam czując, że naprawdę już mi starczy. Nie odzywałam się do niego. Myślałam tylko o jutrzejszym bólu głowy. Mimowolnie jęknęłam. Sasuke zwrócił na mnie spojrzenie uważnie mnie ilustrując. 
Gdy zobaczyłam limuzynę niedaleko zaparkowaną na poboczu mimowolnie się zatrzymałam, przypominając sobie to co robiliśmy ostatnio. Przygryzłam dolną wargę na wspomnienia które wybuchły w mojej głowie.
Sasuke widział moje wahanie, ale nie miałam pewności czy on wie o czym myślę. Spojrzał na mnie, a potem na limuzynę i znów na mnie. W tej chwili uśmiechnął się lekko. Tak już na pewno wiedział o czym myślałam  i on też się w tych myślach zagłębił bo staliśmy z pięć minut jeszcze, za nim znów ruszyliśmy to limuzyny. Nie stawiałam oporu, byłam za bardzo pijana. Mój stan mnie lekko przerażał, a bardziej przerażała mnie moja głupota. Nie wiem co ja sobie myślałam. Sasuke usiadł obok mnie i przygarnął do siebie ramieniem. Zadowolona z ciepła płynącego od jego ciała położyłam głowę na jego ramieniu.
Czułam jak mnie co chwila trąca. Jak całuje mnie w głowę i coraz bardziej zbliża się ust.
Położył mi jedną rękę na kolanie, a ja nie protestowałam w końcu co mi szkoda, tak dawno nie miałam żadnego faceta, a  podbrzusze pulsowało mi aż w pasmach bólu z podniecenia. Nawet nie wiem kiedy wylądowałam u niego na  kolanach całując jego usta.


Wpadłem do mojego małego domku na obrzeżach do którego mieliśmy najbliżej  i po wejściu od razu wpiłem się w jej usta, kierując ją na środek pokoju, tuż naprzeciwko wielkiego łóżka. Odrywam się od niej i każe jej tam zostać, a sam siadam na łóżku jakiś półtora metra od niej.
Daje jej polecenie by powoli guzik po guziku rozpinała swoją czarną koszule świetnie opinającą jej kształty. Poczułem jak w spodniach mój przyjaciel coraz bardziej drga z niecierpliwości.
Podkreślam, aby robiła to powoli i bez pośpiechu.
Patrzę, jak jej twarz dostaje lekkich rumieńców, gdy toczy walkę między posłuszeństwem, a wstydem.
Lekko opuszkami chwyta pierwszy guzik i przygryzając wargę rozpina je po kolei. Gdy wszystkie guziki są już rozpięte widzę zarys czarnego koronkowego biustonosza, wyłaniającego się z pomiędzy koszuli. Każe jej zdjąć koszulę delektując się  jej powolnymi ruchami, to jak materiał ociera się delikatnie o jej bladą skórę. Powoli poznaję jej ciało.
Ma spuszczoną głowę. Nie patrzy na mnie.
Teraz polecenie by rozpięła swoją spódnicę i pozwoliła jej opaść na połowę, ale ma z niej nie wychodzić. Chwila niepewności z jej strony. Widzę jak zerka na drzwi, pani Haruno chyba ma ochotę na ucieczkę.
Nie porusza się jednak wciąż stoi w tym samym miejscu z głową lekko pochyloną, nieśmiała i zawstydzona, ubrana jedynie w czarny koronkowy komplet i podwiązki.
Mógł bym zakochać się w tym widoku. Patrzeć na nią. Na te długie nogi, smukłe ramiona, płaski brzuch.
Karze jej się obrzucić w prawo i podziwiam jej ciało, jego budowę. Błądzę wzrokiem po zakamarkach i myślę o tym co jeszcze przede mną ukryte, a co zaraz ujrzę na swoje polecenie. Wiem, że posłusznie się odsłoni.
Pada z moich ust rozkaz, aby stanęła do mnie tyłem. Podziwiam jej jędrne pośladki i dwa słodkie dołeczki tuż nad linią majtek. Widzę jej linię bioder, plecy…
Podziwiam ją jeszcze chwilę, po czym karze jej znów odwrócić się do mnie przodem.
-Spójrz mi w oczy Sakuro- mówię tonem nieznoszącym sprzeciwu. Robi to nieśmiało. Lekko się uśmiecham zadowolony z siebie i z tego co widzę. Ona też się lekko uśmiecha, ale zaraz ten uśmiech ginie i zmienia się w podenerwowanie wymieszane ze wstydem , kiedy słyszy komendę, aby teraz zdjęła stanik.
Przez jedną minutę walczy z tym rozkazem, zastanawia się. Dostrzegam oznaki wąchania na jej twarzy. Powoli sięga dłońmi za plecy , rozpina zapięcie i najpierw delikatnie zsuwa ramiączka, po czym chwyta go pod piersiami i odsuwa puszczając na ziemie. Stanik opada z lekkim stukotem, a ja pochłaniam najpierw wzrokiem jej twarz. Wciąż niema odwagi na mnie spojrzeć.
Karze jej patrzeć mi w oczy.  Nie od razu, ale powoli podnosi głowę i patrzy na mnie z pod długich czarnych rzęs. Ciągle się wacha w wykonywaniu moich poleceń. Z czasem nie będzie już tej sekundy na zastanowienie, z czasem będzie tylko szybkie wykonywanie poleceń, bez analizowania i myślenia, bez zastanawiania się.
Chce żeby patrzyła mi w oczy, gdy ja będę pochłaniał swoim wzrokiem jej średniej wielkości jędrne piersi o średniej wielkości różowych brodawkach.
Zerkam na jej twarz. Zgodnie z moim poleceniem patrzy na mnie. Znów opuszczam wzrok i patrzę na jej sterczące sutki. Przywołuje to lekki uśmiech na moich ustach. Zastanawiam się czy to z zimna, tez z  podniecenia. 
Znów wracam do jej oczu ignorując tym samym pragnienie podejścia do niej i poczuć ciepło bijące od jej ciała, jego sprężystość i miękkość.
-Odwróć się- Tym razem się już nie wacha. Szybko wykonuje moje polecenie. Uśmiecham się lekko.
-Pochyl się, wypnij w moją stronę i powoli zsuń majtki.
Do tej pory nic nie mówiła. Widziałem jej wahanie. Zastanawiałem się czy zaraz nie zgarnie swoich ubrań i stąd nie ucieknie.
Nie pozwolę jej na to.
-Teraz- ponaglam ją, gdy nie widzę wychodzącej z niej żadnej reakcji. Jeszcze chwilę się wacha, po czym pochyla się i wypina w moją stronę ten swój zgrabny tyłeczek.
-Masz to zrobić powoli- upominam ją.
Wkłada kciuki pod boczne paski i powoli zsuwa je na ziemię.
Jest świadoma tego co widzę. Zawstydza ją fakt, że się rozbiera, że jest już naga, a ją wciąż w ubraniu.
Zawstydza ją fakt, że to ją podnieca, że jest mokra i wypięta ku mnie.
Dół majtek odkleja się od jej kobiecości i suną za pomocą jej dłoni powoli w dół uda, kolan, łydek.
Wychodzi z nich i zostają na podłodze. Staje wyprostowana, a ja teraz mogę podziwiać jej nagie ciało, już nie schowane za żadną bielizną, wszystko odkryte i do mojej pełnej dyspozycji. Każę jej obrócić się bokiem do mnie, obserwuje zarys jej piersi, sterczących sutków, płaskiego brzuszka i zaokrąglonych pośladków.
-Odwróć się przodem do mnie- widzę jak wykonuje to polecenie a wzrok tym razem utkwiony w moich oczach. Dobrze, nauczyła się już tego by patrzeć i widzieć jak ją obserwuję. A ja chłonę wilgoć perlącą się na jej wargach i każe rozsunąć jej stopy by mieć lepszy widok. Ona doskonale zdaje sobie sprawę gdzie tkwi mój wzrok, wie że nie może ani uciec ani nawet się poruszyć bez pozwolenia. Może tylko trwać w tej pozycji czekając aż jej Pan uzna że już mu wystarczy.
Wstaję, i wyjmuję z szafki opaskę na oczy. Zakładam ją Sakurze, zasłaniając tym jej przepiękne zielone oczy. Sprawdzam czy dobrze przylega. Zaczynam chodzić wokół niej przyglądając się dokładnie ciału mojej Sakury. Słyszę westchnięcie i wzdrygnięcie jej ciała gdy w końcu czuje dotyk moich palców na swoich plecach, dotyk który leniwie przechodzi na lędźwie, pośladki, z nich bokiem przez biodra na gładki płaski brzuszek. Robi kółeczko wokół pępka i wędruje w górę aż dociera do piersi. Od spodu ciepłe palce obejmują pierś, mocno i łapczywie. Przechodzą na sutki i poznają ich fakturę, twardość, wielkość. Ściskam go między kciukiem a palcem wskazującym i obserwuje ciche westchnięcie. Z uśmiechem przestaje ją dotykać tylko nadal po cichu chodzę wokół niej. Widzę jak głęboko oddycha, jak delikatnie przechyla głowę by usłyszeć gdzie się znajduję, jak od czasu do czasu przygryza swoją warg, a ja celowo zatrzymałem się w miejscu tuż przy jej boku i czekam… Nagle daje jej klapsa w pośladek, niezbyt silnego ale soczystego… Widzę jak drży i przyśpiesza jej oddech. Za chwile następny klaps w ten sam pośladek i znów taka sama reakcja. Podchodzę i łapię ją za włosy odciągając lekko ale stanowczo jej głowę do tyłu czemu towarzyszy ciche westchnięcie. Całuje jej szyję, kark, wkładam język do ucha, przechodzę nim na plecy. Puszczam włosy, kucam i zjeżdżam pocałunkami na lędźwie i pośladek który właśnie dostał dwa razy. Całuje lekko zaróżowione miejsce, mokro z języczkiem. Po chwili gwałtownie podnoszę się, staję przed nią i biorę w dłoń jej szyję. Lekko zaciskam ją na jej krtani. Językiem przejeżdżam po jej suchych wargach słysząc cichutkie westchnienie.. Za chwilę gwałtownie zanurzam język w jej ustach i mocno, głęboko, namiętnie ją całuje. Wolną dłonią łapie ją za pośladek i ściskam mocno, czując ciepło i wilgoć na skórze w miejscu gdzie pośladki spotykają pachwiny i uda po wewnętrznej stronie. Przerywam pocałunek i palcami wodzę po teraz już mokrych ustach, dotykając języka i wsuwając palec w jej usta. Za chwilę go wyciągam i znowu zaczynam chodzić wokół mojej dziewczyny. Czasem ją dotykam przez chwilę, czasem dłużej, czasem w ogóle. Po dłuższym braku dotyku nagłe jego odczucie w dowolnym miejscu jej ciała wywołuje dreszcz i mimowolne wzdrygnięcie się. Lubię tą reakcję, wynikającą z nieświadomości tego co się dzieje i niemożliwości ocenienia gdzie jestem i jaką część jej ciała za chwilę dotknę… Dotykam jej skóry, gładzę, poznaję ciepło i fakturę. Moje dłonie są wszędzie – ściskają kark by dać jej poczuć kim jest, gładzą pośladki, łydki, dotykają stóp, dłoni, ramion. Gładzę jej buzię, policzki, nosek, przeciągam palcem po ustach. Jedyne miejsce którego nie dotykam to jej cipka.. Jednak do czasu –
Odchodzę od niej parę kroków, że znów mogę ją podziwiać w pełnej klasie. Krzyżuję ręce na piersi i przytykam dwa palce do ust zastanawiając się nad dalszymi ruchami.
Sakura lekko drży.
Chwytam jej majtki z podłogi i wciągam jej zapach zamykając oczy. 
Podchodzę do niej szybko i kucam. Wciągam zapach jej łona, ten sam co na jej bieliźnie ale o wiele bardziej intensywny. Przyglądam się jej cipce, kolorowi, fałdkom, wielkości.. Widzę jak różowa łechtaczka wysunęła się odrobinę spod warg więc ostrożnie wysuwam końcówkę języka i dotykam nim tego błyszczącego guziczka.. Reakcją jest ruch bioder i jęk.. Wciąż kucając obserwuje z zaskoczeniem że na podłodze między jej stopami jest kilka kropel jej własnych soków. Widzę jak gęsta, przezroczysta nitka ciągnie się od cipki w dół, z dużą kropelką na jej końcu. Obserwuje jak powolutku obniża się, aż w końcu ląduje na podłodze z innymi ale nie zrywa połączenia z cipką. Niezwykły widok jednej długiej nitki soków ciągnącej się od warg sromowych aż do paneli. Mówię jej o tym, informuje jak bardzo jest mokra, co widzę na podłodze… Przerywam nitkę swoimi palcami, kieruje je do góry zbierając soczki. Gdy uzbieram ich wystarczająco na palcach wkładam je do jej ust by posmakowała siebie.
Gdy uznaje że już ochłonęła po pierwszych emocjach nadal chodzę wokół niej, dotykam jej ciała w taki sposób na jaki przyjdzie mi ochota i jednocześnie mówię jej jakie są zasady jej zachowania, jakie nakazy i zakazy obowiązujące między nami. Mówię o jej obowiązkach, o tym co będę jej robił, jak się ma zachowywać. Opowiadam jej jak będą wyglądało nasze dzisiejsze spotkanie, jednocześnie opowiadając, co ma robić po wejściu do mieszkania, jak się zachowywać rano, jak się do mnie odzywać przy naszym kolejnym spotkaniu.

Po skończonym wykładzie z panujących zasad delikatnie ją całuję i podnoszę opaskę z jej oczu do góry i zostawiam na jej czole. Czekam aż przywyknie do światła po czym przytulam mocno i długo, głaszcząc po włosach, plecach i pośladkach. Czuję jak lekko drży, jak mocno się wtula we mnie spragniona tej bliskości. Gdy jej oczy już się przyzwyczają do światła pokazuje jej krople wilgoci na podłodze między jej stopami. Zaskoczona patrzy na mnie, bo nie była świadoma że tak bardzo zwilgotniała w tej sytuacji, że aż tyle z niej wyciekło. Staję tuż przed nią i biorę jej podbródek w dłoń. Bez słów patrzę w jej uległe oczy, widząc lekki uśmiech zadowolenia malujący się na jej twarzy po prawidłowym wykonaniu polecenia swojego Pana. Głaszczę kciukiem jej usta, policzki, potem całą dłonią obejmuję jej twarz i widzę jak przymyka oczy i wtula się w nią.
Każe jej odwrócić się tyłem do łóżka, pochylić i rozszerzyć pośladki. I to mocno rozszerzyć. Sam siadam na kanapie po drugiej stronie pokoju niedaleko łóżka i patrzę na piękny widok – na różowo-czerwoną, lśniącą od soków cipkę, nabrzmiałe wargi sromowe, kuszący ciemniejszy środek.. Na kakaowe oczko wąskie i ciasne. Podchodzę, kucam i z zamkniętymi oczami ponownie wącham moją zdobycz, wciąż przypominając sobie jej zapach. Otwieram oczy i z bliska bez dotykania przyglądam się dokładnie jej szparce, wargom, łechtaczce. Pytam się jej czy wie na co patrzę, a ona odpowiada z zawstydzeniem że na jej cipkę. Uśmiecham się słysząc w głosie wstyd i.. uległość. Delikatnie dmucham na jej otwartą kobiecość słysząc westchnięcie… Siadam ponownie na kanapie i bez słowa delektuje się tym widokiem, emocjami jakie czuję, uległością jakiej doświadczam.
Każe jej się wyprostować, obrócić przodem do mnie i pokazuje 4 moje ulubione pozycje jakie ma się nauczyć przyjmować, bo będzie je dziś stosować. Gdy je poznaje ja koryguje ich wykonanie, ułożenie dłoni, ciała, pokazuje dokładnie jak mają one wyglądać. Następnie przeciągam na środek pokoju niewielki stolik do kawy, sięgający wysokością do połowy jej ud. Każe jej na niego wejść i przyjąć pozycję na pieska. Gdy to robi ponownie zsuwam opaskę na jej oczy i zaczynam chodzić wokół stołu, obserwując i dotykając ciało mojej Sakury w innej pozycji niż poprzednio. Obserwuję piersi swobodnie wiszące pod jej ciałem, lekko ugięte lędźwie, wypięte pośladki. Dotykam jej ciała ciepłymi palcami, czując pod skórę mięśnie, poznając jej budowę w takiej pozycji. Daje jej kilka klapsów w pośladki, rozszerzam je by ponownie przyjrzeć się jej cipce. Znowu wciągam jej zapach jej seksu, podniecenia i pożądania. Otwieram oczy i widzę że jej wilgoć widoczna jest już na pachwinach, wewnętrznej stronie ud, wargi sromowe lśnią od soków którymi są pokryte. Nawet kakaowe oczko jest lekko wilgotne. Mój wzrok przyciąga kropelka budująca się na łechtaczce – przysuwam twarz i językiem zlizuję ją  z niej. Znowu słyszę cichutki jęk i westchnięcie. Językiem przeciągam w górę, od łechtaczki, między wargami aż do gorącego wejścia do szparki. Czuję na języku po raz pierwszy silnie intensywny smak, smak który będzie mi często towarzyszyć, lekko słony. Jękniecie Sakury trwa dłużej, tak długo jak długo mój język styka się z jej cipką. Wykonuje ponownie to samo liźnięcie, od łechtaczki aż do szparki, tym razem wsuwając język w bardzo rozgrzane wnętrze. Jęk mojej dziewczynki staje się bardziej gardłowy, a ja wykonuje językiem okrężne ruchy po ściance szparki, zlizując jej wilgoć którą sam wywołałem. Czuję ją na brodzie i wokół ust, wyjmuje z niej język i idę ją pocałować. Mocno, głęboko, czując z jaką pasją i pożądaniem wpija się w moje usta. Każe jej wylizać moją brodę i skórę wokół ust, zlizać swoje soki ze mnie. Robi to łapczywie, posłusznie… Nagle wstaje i znowu idę za nią, daję po mocnym klapsie w każdy pośladek a następnie łapie za nie i znowu szeroko rozsuwam. Przyglądam się kakaowemu oczku, wiem że nigdy żaden mężczyzna go nie smakował ani językiem ani penisem. Wiem że będę pierwszy i to przy mnie poczuje te pieszczoty i przyjemność. Najpierw koniuszkiem języka drażnię jej drugą szparkę, słysząc ciche westchnięcie wywołane nową sensacją i dotykiem. Potem liże ponownie, ale już większą częścią języka, czasem próbując wepchnąć jego koniec do środka. Lizę ją kilka minut, delektując się tym co robię, oddaniem mojej słodkiej Sakury, jej westchnięciami. W końcu podnoszę się i daję jej znowu klapsy, tym razem dwa mocniejsze w każdy pośladek. Ona czuje lekkie pieczenie na pupie i jednocześnie szelest czegoś co wyciągam z szuflady. Nie ma pojęcia co to jest – nie wie że to 16-to cm wibrator w złotym kolorze.
Jednak zanim użyję go najpierw wkładam w jej cipkę środkowy palec. Wchodzi bez najmniejszego problemu – jej wnętrze jest tak mokre i podniecone że cała pochwa powiększyła się umożliwiając mi wślizgnięcie palca. Ruszam nim przez chwilę w środku, drażniąc ściankę od strony wzgórka łonowego i obserwując reakcję jej ciała. Przyspieszony oddech, cichutkie westchnięcia, które przyspieszają zamieniając się w jęk wraz z szybkością i intensywnością poruszania mojego palca. Wyjmuję go – jest cały w soczkach, a przy wyjęciu nitka gęstej wilgoci wysunęła się wraz z moim palcem i opadła w dół na stolik. Podnoszę palca do nosa, wącham jego intensywny zapach, po czym przesuwam po nim językiem czując ten sam smak co wcześniej, tyle że znacznie bardziej intensywnie. Mokry środkowy palec wraz ze skazującym wkładam do jej cipki. Wchodzą trochę ciaśniej i wolniej, Czuje jaj zaciska się wokół nich, jest ciasna, ale za chwilę bez problemu już penetrują jej mokre i ciasne wnętrze. Jęki są głośniejsze, bardziej gardłowe. Wsuwam i wysuwam palce, patrząc na wilgoć jaka się na nich znajduje, przyspieszam tempo by pobawić się jękami i głośnością Sakury. Wkładam je głęboko, czując na końcu środkowego palca kształt szyjki macicy. Cofam odrobinę palce, zaginam je i ponownie drażnię przednią ściankę. Słyszę jej ciche ,,och Sasuke” świadczące o tym że zapewne jestem całkiem blisko jej punktu G. Ale nie mam zamiaru pozwalać jej dojść…  Teraz czas na wibrator – wysuwam z niej oba palce, przyglądam się jak między nimi utworzyła się mała cieniutka warstwa błony złożonej z soków. Biorę do drugiej ręki wibrator, rozsmarowuje na nim soki z dwóch palców i bez włączania go przesuwam nim wzdłuż  warg na jej cipce  i widzę że na łechtaczce znowu zebrała się kropelka. Daje jej klapsa w lewy pośladek patrząc jak kropelka uroczo rusza się na guziczku od uderzenia i ruchu bioder. Następny klaps.. Jeszcze jeden.. Kropelka uparcie tkwi na łechtaczce, więc pochylam się i wkładam część warg sromowych do ust razem z łechtaczką. Ściągam językiem wilgoć drażniąc jednocześnie jego końcem guziczek. Ssę przez chwilę i wypuszczam ją z ust przykładając czubek wibratora do jej szparki. Wchodzi bez problemu, a temu ruchowi towarzyszy przeciągłe jęknięcie Sakury. Powoli wsuwam go do połowy i wysuwam, następnie ponowne wsunięcie i znowu wysunięcie. Przez chwilę przyglądam się mu i widzę białe smugi na złotym kolorze, piękny dowód dużego podniecenia mojej uległej. Wsuwam ponownie, tym razem dopychając prawie do końca. Obracam go w dłoniach jak gałkę potencjometru głośności w radiu. Raz w prawo, raz w lewo, po czym znowu wysuwam. I znowu wsunięcie tym razem szybsze, połączone z obracaniem. Zaczynam szybciej wsuwać i wysuwać wibrator, celowo zmieniając kąty wkładania by sprawdzić która ścianka pochwy okaże się najbardziej unerwiona. Słyszę coraz głośniejsze sapanie i jęki, skoordynowane z szybkością i głębokością wkładania zabawki. W końcu wkładam wibrator do końca, widząc jak szparka szczelnie go obejmuje i przekręcam włącznik wibracji. Reakcją jest zdziwienie wyartykułowane silnym jęknięciem. Przez chwilę pozwalam jej poczuć jakie to uczucie mieć wibrującą cipkę, a za chwilę znowu zaczynam się nią bawić wsuwając zabawkę i wysuwając. Jęki stają się coraz silniejsze, bardziej gardłowe. Drugą dłonią sięgam do łechtaczki i zaczynam drażnić ją kciukiem, nie przerywając wkładania i wyjmowania zabawki. Słyszę jak zgodnie z moimi poleceniami i wskazówkami wydanymi wcześniej mówi mi że zaraz dojdzie. To dodatkowo sprawia iż pragnę ją poczuć sobą…och Sakuro.. intymnie i na swoim penisie.. Wyciągam wibrator, wyłączam go i oglądam. Gęste smugi białych soków spływają po nim, podnoszę zabawkę do nosa by poczuć ich zapach i językiem zbieram trochę by posmakować. Mmm.. lekko słone, gęste, intensywnie smakujące i pachnące… Odstawiam wibrator na szafkę, rozwiązuje pasek spodni, ściągam je razem z bokserkami, potem skarpetki i koszulę. Jestem nagi, penis jest twardy i bardzo ciepły gdy biorę go w dłoń. Główka mokra od moich własnych soków podniecenia łatwo wychodzi spod skórki. Przesuwam główką wzdłuż warg sromowych, kilka razy uderzając w łechtaczkę i słysząc za każdym razem cichutki jęk. W końcu przesuwam główkę w kierunku szparki i… wyżej, w stronę kakaowego oczka. Wiem że ona nigdy nie była brana analnie i mógłbym teraz włożyć go właśnie tam… Bo jest moja i mogę z nią zrobić to na co mam ochotę. Ale na to przyjdzie jeszcze czas, teraz chcę tylko by poczuła emocje, strach, niepewność, podniecenie że faktycznie mógłbym to zrobić. Przyciskam bordową twardą główkę penisa do jej kakaowego oczka, drażnię ją. Widzę i czuję pod dłońmi jak spina się jej ciało na myśl o tym co mógłbym za chwilę zrobić… Wracam jednak penisem do szparki i powolutku wsuwam się w jej rozgrzane wnętrze. Czuje jak jej cipka się rozciąga by za chwilę mocno mnie objąć, mimo iż włożyłem tylko główkę. Wyjmuje ją i wpycham ponownie, i znowu wyjmuje i znowu wkładam. Piękny widok rozciąganego wejścia do szparki… Przez głowę przebiega mi myśl o tym by włożyć go do końca, mocno i gwałtownie a potem zerżnąć ją z całym podnieceniem i dzikim pragnieniem jakie mam w sobie. Ale nie, tego nie zrobię bo na pierwszy raz zaplanowałem coś innego. Podchodzę do jej twarzy a mój penis jest zaledwie 2-3 cm przed nią, przed jej nosem. Ona jest tego nieświadoma… Ciekawe czy czuje mój lub swój zapach z mojej męskości.. Kciukiem dotykam jej brody, gładzę jej policzek i w końcu otwieram jej usta, po czym wsuwam tam mojego penisa. Cudowne ciepło jej ust połączone z jej głębokim westchnięciem, pokazującym zadowolenie że w końcu może poczuć w ustach swojego Pana, dać mu przyjemność… Powoli wsuwam i wysuwam się z jej ust, czując jej język na penisie, wargi mocno go oplatające. Łapię ją za głowę, oraz włosy obiema dłońmi tak by nie mogła się ruszyć i zaczynam mocniej i głębiej wkładać go w jej usta. Czuję jak lekko się dławi gdy moje pchnięcia są zbyt mocne ale nic nie mówi, nie próbuje uciekać, dzielnie chce być posłuszna mojej woli mimo swojej niewygody. Gdy czuje że jestem blisko wysuwam go z jej ust i ściągam opaskę z jej oczu. Przez chwilę mruga powiekami by się przyzwyczaić do światła, po czym jej wzrok przyciąga nabrzmiały, mokry organ tuż przed jej twarzą. Przez chwilę patrzy mi z dołu w oczy czekając na polecenie co zrobić, ale gdy milczę po prostu obserwuje mojego penisa, ogląda go, poznaje wzrokowo coś, co będzie często miała w dłoniach, ustach, w sobie, coś o co musi dbać i troszczyć się. Każę jej zejść ze stolika, uklęknąć nagiej przede mną (a dokładniej usiąść na piętach, dłonie położone płasko na udach) i zaczynam przed jej twarzą się masturbować. Nie wie gdzie patrzeć – czy na penisa i moje ruchy ręką na nim, czy w górę na moją twarz, jej wyraz i napięcie jakie się na niej maluje. Gdy jestem blisko kieruję główkę w dół i tryskam ciepłym nasieniem na jej szyję, dekolt, piersi, uda… Celowo przez dwa tygodnie się powstrzymywałem od masturbacji by soczków było dużo.. Po kilkudziesięciu ruchach dłonią i opróżnieniu jąder spojrzałem w dół na swoje dzieło. Na uśmiechniętą buzię, pełną rumieńców, na rozgrzane i rozpalone ciało lekko spocone z podniecenia, na smugi mojej spermy spływające na jej piersi, sutki, z nich na brzuch, na uda… Pierwszy raz udekorowałem ją sobą, moją nową własność. Uśmiechałem się do niej oglądając jej ciało. Gdy po chwili wycisnąłem z siebie ostatnią kropelkę soków powiedziałem jej żeby ją zlizała. Grzecznie i z ochotą wykonała polecenie smakując mnie na języku. Gdy spytałem się o smak powiedziała „słodko-neutralny”. Następnie kazałem dokładnie jej umyć ustami moją męskość, bez dotykania jej dłońmi. Nie pozwoliłem jej także zlizać moich soków z niej, miała w nich siedzieć tak dopóki nie uznam że może iść się  umyć…
Wyglądała rozkosznie.

Wyglądała piękniej, niż kiedykolwiek. 


Od autorki: Witajcie, nie zapomniałam, jestem piszę i próbuje pochłaniać wenę przez gapienie się na kwiatki. Nie działa. Pozdrawiam :) 







czwartek, 30 kwietnia 2015

Uchiha w liczbie mnogiej

Brak komentarzy:





 Kimkolwiek jesteś, mężczyzną czy kobietą,
 osobą silną czy słabą, zdrową czy chorą... 
Wszystkie te rzeczy liczą się mniej niż to, 
co masz w sercu. Jeśli masz duszę wojownika,
 jesteś wojownikiem. Te inne rzeczy to szkło,
 które otacza lampę, a ty jesteś światłem w środku.
 Właśnie w to wierzę. więcej

~Cassandra Clare – Mechaniczny anioł










Ja pierdole…

Kurwa mać…

Co się gapisz kretynie?-

Wyzywam w myślach przystojnego biznesmena. W myślach klnę jak szewc i mieszam go z błotem za wszystkie akcje włącznie z tą w windzie.
A kraina poza moimi myślami wygląda tak: 
stoję sztywna i przybrałam uśmiech o treści ,,pokój i miłość na świecie”. Za te uśmiechy mogła bym znów dostawać nagrody miss, ale wiem, że już nigdy nie wezmę w czymś takim udziału.
-Może zatańczymy- pyta Oli a ja od razu doskakuje do niego mówiąc piskliwe
-jasne
Poszliśmy na parkiet i delikatnie bujamy się w naszym wolnym tańcu.
-Co się dzieje Sakura?- Pyta mnie mój najlepszy i jedyny przyjaciel
-Co cię martwi?
-Och Oli nic jestem po prostu zmęczona. Wiesz praca i te inne.

Kończymy serie tańców i idziemy się napić. Szybko odnajduje mnie mój szef i odchodzę od Oliego z niezadowoloną miną. Wszyscy patrzą na mnie i mojego szefa. Nie wiem o co za bardzo chodzi. Zachowuje profesjonalną minę.
Rozmawiamy z różnymi ludźmi. Leon bez przerwy mnie komuś przedstawia. W pewnej chwili czuje jak przesuwa mi rękę z wgłębienia w plecach na biodro i przyciąga mnie do siebie. Czuje się nieswojo, ale nic nie mówię. W pewnej chwili muszę iść do łazienki. Cały czas chodzę z Leonem z szampanem w ręku i popijam go z nerwów, bo czuje na sobie wzrok śledzących mnie czarnych tęczówek. Alkohol pozwala mi się trochę odprężyć. Jednak natura nie bzdura. Przepraszam mojego szefa i gości po czym odchodzę od nich w poszukiwaniu toalety.  Przystaje gwałtownie, gdy obok w korytarzu słyszę ciche sapanie.

Boże.

Odchodzę, aby mnie nie nakryli na podsłuchiwaniu, a w tedy słyszę mlaskanie i ten głos:
-Słodki Jezu- po plecach przechodzi mnie dreszcz odrazy do tego mężczyzny. Od razu rozpoznałam ten głos. Zabawia się w ciemnym korytarzu z jakąś panienką. Postanawiam już nie zwracać uwagi czy ktoś mnie słyszy czy nie. Idę z uniesioną wysoką głową, a stukot moich szpilek niesie się echem po pustych korytarzach tuż przy Sali głównej.
Odnajduję wreszcie toaletę. Zamykam się w kabinie i oddycham załatwiając swoje potrzeby.

Uspokój się Sakura. 
Dobrze wiedziałaś, że to świnia.
Wychodzę i powoli myję ręce.
Delikatnie poprawiam makijaż i cmokam ustami do lustra. W torebce dzwoni mój telefon otwieram drzwi łazienki plecami, a nos chowam w torebce w celu jak najszybszego go odnalezienia.
No co jest! taka mała torebka z taką próżnią.
Myślę gorączkowo poszukując telefonu. Z głośnym okrzykiem zadowolenia wyjmuje mój telefon z torebki, a w tej samej chwili mój nos uderza o coś twardego

-Co do kur…- wszystko z moich rąk wypada na ziemię, a ja unoszę głowę.
Napotkałam wzrok czarnych tęczówek tuż przed sobą. Głośno wciągnęłam powietrze do ust. To są chyba jakieś jaja.
Świat sobie ze mnie drwi.

-Witam panno Haruno. Miło mi w końcu panią poznać. Wiele o pani słyszałem.
-A ja o panu nie wiem nic.- może nie powinnam być taka wredna. 
Mężczyzna złapał się teatralnie za serce robiąc przy tym głupkowatą minę. Mimowolnie uśmiechnęłam się na ten gest. Był czarujący i to bardzo. Włosy spięte w kucyka. Parę pasemek okalało jego twarz. Przymrużone czarne tęczówki przypatrywały mi się z narzucaniem. Byłam ciekawa co krąży w tej główce z kruczo-czarnymi włosami.
Ubrany w czarną koszulę, a na szyi wisiał luźno zawieszony krawat. Przygryzłam wargę na ten widok. Wyglądam naprawdę subtelnie. Był wysoki, umięśniony, ale nie z przesadą. Szerokie ramiona, wąskie biodra, umięśniona klata i nogi pewnie taż, a brzuch ciekawe jak tam brzuch. Pewnie można by było pranie robić, o tak Sakura ślinisz się idiotko.- mówiła moja podświadomość. Od razu się otrząsnęłam. Kącik ust mojego towarzysza lekko drgnął. Przez to poczułam się jeszcze bardziej zażenowana. Westchnęłam i chciałam przejść obok mężczyzny, ale mi na to nie pozwolił zagradzając mi drogę.
-Nie tak szybko panno Haruno, etykieta nakazuję, abym się przedstawił, a potem zaprosił panią do wolnego tańca, przy którym możemy porozmawiać.- kończąc przemowę o etykiecie, którą bardzo dobrze, może aż za dobrze znałam- uśmiechnął się lekko.
A ja w tedy poczułam się jak by pierdolnął we mnie tir. Czemu wcześniej tego nie zauważyłam. Przecież to, aż tak oczywiste.
Ten facet jest kropla w krople podobny do Uchihy.
Mimowolnie jęknęłam zrezygnowana.
Czarno-włosy nie przejmował się moją reakcją. Wyciągnął do mnie rękę i przedstawił się:
-Jestem Itachi Uchiha.
Na dźwięk tego nazwiska znów mimowolnie jęknęłam przestępując z nogi na nogę.
Ile tych Uchihów jest. Jak sobie pomyślę, że co chwila miałby mnie zaczepiać inny to aż…
Jezu znów jęknęłam. Zaraz koleś sobie coś o mnie pomyśli. Albo napalona, albo choruję na jakąś niezdiagnozowaną jeszcze jak do tej pory chorobę.
Wyciągnęłam rękę i podała mu. Rękę miał twardą i ciepłą. Miło szorowała swoją twardą powierzchnią moją miękką dłoń.
-Sakura Haruno- przedstawiłam się.
-Więc panno Haruno teraz został nam jeszcze taniec. Nie przeszkadzajmy mojemu braciszkowi, który zabawia się z jakąś tanią panienką. Zapraszam za mną.- zmarszczyłam brwi.
Itachi chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą. Był wysoki, taki wysoki. Nawet na szpilkach sięgałam mu ledwie do szyi, a bez butów? Nawet nie chciałam myśleć. Ciągnął mnie za sobą po tych wszystkich ciemnych korytarzach, aż wyszliśmy na salę. Poprowadził mnie na parkiet. Odwrócił się ujmując delikatnie mnie w pasie, a drugą rękę chwytając w szorstki uścisk. Swoją drugą rękę ułożyłam mu delikatnie na twardym bicepsie. Opanowałam pragnienie ściśnięcia go i sprawdzenia jaki jest twardy. Po prostu dałam się poprowadzić w tańcu.
-Jest pani urodzoną tancerką.- Nie chciałam spojrzeć na jego twarz patrzyłam, albo na jego klatę, albo ponad jego ramieniem na gości tańczących niedaleko nas. I w tedy napotkałam wzrok matki.    Uśmiechała się szeroko wielce zachwycona moim partnerem. Itachi czując, że się gapie tylko w jedno miejsce odwrócił się i też tam spojrzał. Matka od razu zamarła i odwróciła wzrok. Widząc jego pytający wzrok odpowiedziałam z sarkazmem
-Mamusia.
-Aaaahhaaa- przeciągnął wyraz dając mi tym znać, że rozumie. Posłałam mu lekki uśmiech.
-Czym się zajmujesz Itachi?- zapytałam, aby zacząć rozmowę.
-Bardzo wieloma rzeczami, różnego typu biznesy, transakcje.- Transakcje- myślałam. Itachi nie wygląda na gangstera, ale może nie takiego typu miał na myśli transakcje .
-a ja- zaczęłam
-jesteś świeżo po Harvardzie z dyplomami z politechniki i informatyki, miss, pierwsze swoje technologie wydałaś już na rynku, laureatka parunastu konkursów naukowych, najlepsza możliwa średnia ocen z  Harvardu, o dziewczyno jesteś dobra, a pracujesz u Leona.- patrzyłam na niego z rozdziawionymi ustami. Czy wszyscy tu wiedzą o moich osiągnięciach.
-Skąd to wiesz?- zapytałam
-A z twoich akt które znalazłem w firmie mojego brata- to teraz to już naprawdę nie wiedziałam co powiedzieć. Jakiś jego brat miał w swojej firmie moje osobiste akta, a on o tym mówi jak by nigdy nic. Przecież, to jest karalne, za to można iść siedzieć.
Co się kurwa z tymi ludźmi dzieje.
Poczułam się teraz mała, nic nie warta, bez zagadek, bez wzbudzania swoją osobą czyjejś ciekawości.
Jak wzbudzać w kimś ciekawość swoją osobą, jak pewnie każdy tu obecny zna mój życiorys. Twarz Itachiego nagle przybrała kpiący wyraz twarzy, a ja poczułam szarpnięcie do tyłu i wylądowałam pod ramieniem innego mężczyzny. Serce przyśpieszyło rytm, ręce się pociły. Mój oddech przyśpieszył. Bardzo dobrze wiedziałam kto powoduje u mnie takie reakcje.

-Szybciej, postaraj się, weź go głębiej.- Odchyliłem głowę do tyłu i próbowałem się skupić na ustach zaciskających się na moim członku, ale kurwa nie mogłem. Wciąż miałem przed sobą twarz ślicznej Sakurci.
A gdyby tak? –pomyślałem sobie i zamiast klęczącej blondynki wyobraziłem sobie, że ściskam w dłoniach różowe pasemka włosów.
Uff od razu lepiej.
Kurwa kogo ja chce oszukać, wcale nie jest lepiej.
Chwyciłem blondynkę za ramiona i uniosłem ją do góry. Wypuściła mojego członka z ust z głośnym mlasknięciem.
Może jak nie będę widział jej twarzy poczuję się lepiej.
Jednym ruchem odwróciłem ją do siebie tyłem i ręką naciskającą na jej plecy nakazałem się pochylić. Uniosłem jej suknie do góry odsłaniając gładkie pośladki. Szybko zaciągnąłem na mojego przyjaciela prezerwatywę i jednym ruchem wszedłem w nią od tyłu. Jęknęliśmy razem.  
Tak teraz dużo lepiej.
-Słodki Jezu- wyjęczałem.
Usłyszeliśmy głośne stukanie szpilek o podłogę. Na pewno nas zobaczy, ale nie mogę przerwać jestem już blisko.
Najwyżej zapytamy się czy nie chce się przyłączyć. Ino też olała zbliżającą się do nas osobę. To dało mi trochę adrenaliny do żył i wreszcie doszedłem, zaraz po mnie jęknęła Ino.
Po seksie ogarnęliśmy się i jak by nigdy nic wróciliśmy na salę. Pociągnąłem Ino za sobą do stołu z przekąskami odnajdując to czego szukałem.
Burbon.
Nalałem sobie trochę do krystalicznej szklanki i odwróciłem się z zamiarem odszukania wzrokiem mojej małej słodkiej dziewczynki, którą zamierzam w najbliższym czasie przelecieć. Mi się  żadna nie oprze i ja nie odpuszczę zdobyczy, która mi się spodobała. Znudziła już mi się Ino i czas poszukać sobie nowej panny która będzie na moje usługi i tak się stało, że upatrzyłem sobie młodą Haruno, odtrącając tym samym inne kobiety ustawione do mnie w kolejce. 
Dobra namierzyłem jej pedalskiego kumpla. Gdzieś niedaleko, całkiem blisko musi być…

Boże tylko nie to!

Zamarłem widząc z kim tańczy. Zagapiłem się na jej zgrabny tyłek gdy do niej szedłem, a potem spojrzałem na swoje ręce, które, aż mnie świerzbiły żeby ścisnąć w nich ten malutki zgrabny tyłeczek. Szybko otrząsnąłem się z tych myśli powracając wzrokiem na twarz mojego podłego brata. 
Uśmiechnął się przebiegle. Nie mógł się oprzeć no oczywiście. Zawsze chce tego samego co ja. Chwyciłem ją za rękę którą trzymałą na jego ramieniu i pociągnąłem ku sobie. Wpadła jak piłka w moje ramiona, a ja od razu je na niej zacieśniłem.
-Itachi- warknąłem
-Sasuke- odwarknął równie groźnie.
Mierzyliśmy się przez chwilę groźnymi spojrzeniami po czym chwyciłem Sakurę za rękę i szarpnąłem nią delikatnie zmuszając, aby szła za mną. Itachi widząc to złapał za jej drugą rękę i również pociągnął do ciebie. Biedna dziewczyna mało co się nie rozerwała. Syknęła cicho i patrzyła na nas zdezorientowanym wzrokiem. Szybko wyszarpała swoje ręce z naszych uścisków i wysyczała
-Nie róbcie scen- po czym odwróciła się i odeszła prosto w łapy Oliego. Co ja bym dał, żeby być jej tak blisko jak on. Ja bym korzystał z tego ile mogę. Mając ją w swoim domu tylko dla siebie.
O Boże
Poczułem jak mój mały przyjaciel drgnął na tę myśl w moich spodniach.
Itachi widać było myśli o tym samym. Skinąłem na niego  głową, aby poszedł za mnie w róg Sali, tam gdzie nikt nie zwróci na nas uwagi.
-Itachi ona jest moja odpierdol się słyszysz moja- wysyczałem mu w twarz.
-O ile wiem jesteś tu z kimś, a Sakura widziała was w korytarzu, żebyś widział jak się zarumieniła, ona jest urocza. – dokończył.
Moim ciałem wstrząsnął szok.
O kurwa
Widziała
Tylko nie ona. 
To szanse na zdobycie przyzwoitki chyba mam już za sobą, ale kurwa nieb mogę jej odpuścić. Jeszcze żadna mi się nie oparła. Wszystkie na mnie lecą, czuję, że jest dla mnie niezłym wyzwaniem, a taka panna przy boku to jest coś, choćby na kilka tygodni.
Nie bawię się w miłość. Moje związki polegają na przyjemności.
Ona daje mi przyjemność, a ja za to pokaże się z nią w paru miejscach przez co ma szanse zyskać sławę i pieniądze na przykład jako modelka, albo aktorka.
Robię co chce i kiedy chce.
Itachi jest taki sam. Jest poważnym zagrożeniem.
-Może ty jesteś sam? – prychnąłem.
Odszukałem wzrokiem odpowiedniej dziewczyny i jej pomachałem. Odmachała mi skrępowana patrząc na Itachiego. Uśmiechnąłem się do niego z tryumfem wymalowanym na twarzy gdy on nagle zgasł. Podchodziła do nas Sakura. Ustała do mnie tyłem całkowicie mnie olewając, przodem do mojego brata, co wywołało u niego szeroki uśmiech, niemal od ucha do ucha. Prychnąłem cicho urażony tą zniewagą.
-Itachi chciałam ci podziękować za taniec, nie miałam wcześniej okazji z pewnego powodu- przerwała na chwilę odwracając do mnie lekko głowę, sygnalizując tym, że ja byłem tym powodem.
-A, że już się zbieramy chciała bym, też się z tobą pożegnać. – Wyciągnęła rękę na pożegnanie, a Itachi ją ujął w swoją.
-Dziękuje, za taniec rozmowę i dobranoc Itachi- powiedział dźwięcznym głosem, od którego zmiękły mi nogi. Miałem ochotę przygnieść ją swoim ciałem jak w tedy w windzie. Westchnąłem zrezygnowany patrząc jak Itachi przysuwa swoją twarz do jej ręki i całuje ją patrząc jej w oczy. Wściekły miałem ochotę tupnąć nogą. Posłała mu taki uśmiech, że aż zmiękły mi kolana.
Czemu do mnie się tak nie uśmiecha. Czułem zazdrość 
Zamiast tracić czas z Ino mogłem łazić za nią jak Itachi i to może teraz ja bym jej posyłał uśmiechy zachęty.
Przewróciłem oczami i mając tego dość chwyciłem dziewczynę za łokieć i pociągnąłem za sobą.   
-Chodź Sakura odprowadzę cię.
Zmierzałem z nią do wyjścia. Przyjąłem z ulgą fakt, że mój brat nie burczał jęków sprzeciwu, a Sakura szła posłusznie, rzucając mi od czasu do czasu mordercze spojrzenia.
Musiała być świetna w łóżku.
Zadowolony chwilą spokoju nie zauważyłem kto idzie w naszym kierunku i zakląłem siarczyście. To nie był jeden z najlepszych moich dni.
-Sasuke skarbie dawno się nie widzieliśmy, co tam u mojego byłem fenomenalnego kochanka?- zapytała słodkim głosem.
Posłałem jej uśmiech za to że nazwała mnie fenomenalnym kochankiem, a po kolejnych jej słowach miałem ochotę strzelić najpierw jej, a potem sobie w głowę.
-O następna zdobycz, a co z Nataszą, a nie twoja ostatnia to była Neko, nie kurde co ja gadam po Neko była przecież jeszcze ze trzy, albo cztery, a potem dopiero Ino. Szacun w ciągu pół roku.-
Poległem, widziałem to w wyrazie twarzy Sakury.
Wiedziałem, że teraz już nie pójdzie łatwo. Kobiety nienawidzą słuchać o swoich poprzednikach.
-Mishi to nie najlepsza pora  chwilowo jestem zajęty. Spotkamy się później w moim Hotelu dobrze-
Poczułem jak Sakura się wzdryga.
-Jasne do zobaczenia później Sasuke. -
Przez ten czas Sakura grzecznie stała i nie reagowała na nic. No tak dobre wychowanie nie pozwala odejść od towarzystwa, bez uprzedzenia, ani też przerywać rozmowy.
Mała Dama.
Przy wyjściu zatrzymałem się i zamieniłem kilka zdań z ochroniarzem.
Pociągnąłem ją na parking i ustałem przed moją limuzyną. Otworzyłem jej drzwi, a ona stała tylko i gapiła się na mnie.
-Wsiadaj- powiedziałem
-O nie ja nigdzie z tobą nie jadę, nie ma mowy ja… jestem tu z kimś innym i…
-Powiadomiłem twojego szefa i Oliego, że wracasz ze mną nie martw się.
-Nie martwić się, jak mam się nie martwić. Złapie taksówkę poradzę sobie naprawdę.
Wyciągnęła ręce przed siebie i zaczęła się cofać do tyłu. Tracąc cierpliwość, podszedłem do niej i pochyliłem się jedną rękę wpychając Sakurze pod kolana a drugą pod plecy. Pisnęła cicho zaskoczona jak moim czynem. Niosłem jej niesamowicie kruche ciało do samochodu. Czułem jak by w każdej chwili miała się rozpaść mi na rękach, jak zapomnę się i za mocno ją do siebie przygarnę. Jej chude ramiona objęły moją szyję w geście asekuracyjnym jak bym miał ją puścić. Ułożyłem ją delikatnie na siedzeniu limuzyny i odsunąłem się. Od razu zapragnąłem znów ją do siebie przygarnąć, gdy tylko poczułem zimno na klacie i ramionach.
Patrzyła na mnie tymi swoimi wielkimi zielonymi oczami, gdy usiadłem obok niej i podałem kierowcy adres bez zająknięcia.
-Skąd wiesz?- Zapytała
-Bo mieszkasz w budynku należącym do mnie. – odpowiedziałem najnormalniej w świecie.
-Jak ci się pracuję z Leonem- zapytałem po dłuższej ciszy jaka między nami zapanowała. Coraz bardziej zbliżaliśmy się do jej miejsca zamieszkania.
-Trudno stwierdzić pracowałam dzisiaj dopiero pierwszy raz. –
Przysunąłem się do niej nieco bliżej kładąc rękę na jej udzie. Spojrzała na mnie nie ufnie. Przeszły mnie ciarki gdy przesunąłem rękę wyżej. Ona też zadrżała. Pochyliłem się i zacząłem wodzić nosem po jej policzku, włosach, a potem uchu.
Boże pachniała cudownie.
 Przesunąłem rękę jeszcze wyżej przygryzając płatek jej ucha. Jęknęła cicho. Wróciłem do jej twarzy i spojrzałem w oczy.
Ujrzałem w nich niezdecydowanie, skrępowanie i pragnienie.
O tak małej Sakurci dawno pewnie nikt nie pukał, to dla mnie szansa. Głodne kobiety to wściekłe kobiety. Położyłem jej dłoń na policzku i niczym łowca rzucający się na ofiarę wpiłem się w jej usta o kolorze wina. I tak też smakowała. Winem.
Pod moją siłą upadła na siedzenie, a ja za nią. Dobrze, że nie opuszczałem szyby od kierowcy. Całowałem wargi Sakury i czekałem, aż znaczenie oddawać pocałunki, ale nic takiego się nie działo. Rozchyliła jedynie usta chcąc nabrać powietrza, a ja skorzystałem i wepchnąłem jej swój język do jej ust. Nie protestowała, nie odpychała mnie, ale także i nie oddawała pocałunków, ani się nie poruszała. Otworzyłem swoje oczy i spojrzałem na nią dalej całując. Jedną ręką podpierałem się tuż obok twarzy dziewczyny, a drugą coraz wyżej przesuwałem na jej udzie. Gdy dotarłem do jej bielizny, mało nie krzyknąłem z zachwytem.
Moja
Jeszcze dzisiaj będzie moja.
Odgarnąłem kawałek jej koronki i wsunąłem w jej wnętrze dwa palce. Jęknęła poruszając się nagle. Przeturlała się nagle, a ja znalazłem się na podłodze limuzyny, a na mnie Sakury. Moje palce wciąż w niej tkwiły. Nachylała się nade mną patrząc w moje włosy. Od świata odgradzała nas kurtyna jej różowych włosów. Ręce miała oparte na mojej klatce piersiowej, natomiast ja jedną ręką jej dogadzałem a drugą trzymałem na jej udzie. Przygryzła swoje wargi, i tym razem to ona zaatakowała moje usta.
Boże, jak ona wspaniale całowała.
Jedną rękę przesunęła na moją szyję, przysuwając moją głową bliżej siebie, a drugą zjechała wprost na mojego przyjaciela. Szybko stanął na baczność i stwardniał tak, że aż bolało. Jęknąłem w jej usta. Gdy zaczęła się poruszać na moich palcach myślałem, że nie dam rady dłużej, a mój fiut rozerwie wszystko co miał na swojej drodze i wbije się w łono Sakury.
Poruszała się na mnie w taki sposób, że także ocierała się kroczem o mojego fiuta, nie tylko nabijała się na moje palce. Czułem, że stwardniałem jeszcze bardziej, a myślałem, że to niemożliwie. Teraz to naprawdę sprawiło mi to ból. Musiałem się znaleźć blisko Sakury i to już. Jednym pociągnięciem zerwałem z niej majtki i rzuciłem w głąb limuzyny. Jęknęła słodko w moje usta. Kciukiem zacząłem drażnić jej łechtaczkę, a w tedy ona przerwała pocałunek i oparła głowę o moje ramie cicho jęcząc. Była taka słodka. Przyśpieszyła tępa biodrami.
Nagle i ja poczułem ogarniające mnie ciepło w podbrzuszu. Ręka Sakury wbiła się pod mają bieliznę i ścisnęła mojego przyjaciela, a ja zacisnąłem szczękę, żeby nie dojść już w tej chwili. Boże co ona ze mną robiła. Czułem jak coraz bardziej zaciska się na moich palcach. Była blisko. Ja też już prawie nie panowałem nad sobą. Gdy ręka Sakury zaczęła poruszać się w górę i w dół nie wytrzymałem. Doszliśmy jednocześnie w głuchymi jękami. Podniosłem głowę gdy stan euforii już się zakończył i spojrzałem na równie zmęczoną Sakurę. Wstała ze mnie poprawiła swoją sukienkę i wyszła z limuzyny zostawiając mnie kompletnie zaskoczonego
 na podłodze limuzyny.  

Co ja sobie wyobrażałam, co ja zrobiłam, Jezu. To już nie może się powtórzyć, muszę go za wszelką cenę unikać. Wbiegłam do mieszkania i pognałam do swojego pokoju. Przez moje ciało jeszcze przemawiam orgazm i tylko za sprawą Sasuke.
Boże przecież ja go nawet nie znam.
Spojrzałam na swoją dłoń. Miałam jeszcze na niej spermę Sasuke. Oparłam czoło o szybę okna i spojrzałam w dół limuzyna Sasuke właśnie odjeżdżała.
Miałam cichą nadzieję, że może pobiegnie za mną, ale on nic nie uczynił.  A co ty sobie idiotka myślałaś.
Przecież uprzedzał kobietę na przyjęciu, że później spotkają się w hotelu.
Na pewno nie będą tam pić herbaty.
Zła weszłam do łazienki i położyłam się spać.

Rano wstałam z nową motywacją. Czas się ogarnąć. Wyprostowałam moje długie włosy i pozostawiłam rozpuszczone. Do tego makijaż, koronkowa czarna bielizna i ołówkowa sukienka przed kolano. Szpilki z delikatnym paskiem na kostce dopełniły wszystko. Spojrzałam na siebie. Wyglądałam zjawiskowo.
Oli w kuchni zagwizdał na mój widok.
-O dziewczyno.
-Oli biorę moją torbę sportową do pracy. Przyjdź po mnie o szesnastej musimy iść na siłownie i spalić kalorie z ostatnich kilku dni.
-Jasne nie ma sprawy o szesnastej.
Na swoje piętro poszłam schodami, rezygnując z windy. Lancz też spędziłam w biurze, a po pracy Oli zaprowadził mnie od razu do naszej wybranej siłowni. Przebrałam się w stanik sportowy i poprawiłam mój kolczyk w pępku. Leginsy i conwersy podkreślały moją figurę. Odtwarzacz mp3 włożyłam za pasek leginsów z powodu braku kieszeni. Oli już na mnie czekał.
-O ktoś znów zaczął nosić kolczyk w pępku. Mówiłem ci, że wyglądasz z nim super, a mówiłaś mi, że to studencka głupota.
-Ta…- jęknęłam tylko.
Od razu skierowałam się na bieżnie. Włożyłam  słuchawki, puściłam moją play listę i zaczęłam od marszu i stopniowo podwyższałam tępo. Skupiona gapiłam się ścianę prze de  mną. Nagle przede mną wyskoczyła uradowana twarz Itachiego krzyczącego głośne Buuu!
Straciłam rytm i poleciałam do tyłu prosto w czyjeś ramiona. Uniosłam do góry głowę i zamarłam.
-No bracie dzisiaj jest twój szczęśliwy dzień zdobycze same rzucają się na ciebie.- na tę uwagę zaczerwieniłam się lekko i spuściłam głowę. Po czym ustałam na własnych nogach i odsunęłam się od nich patrząc to na jednego na drugiego. Oboje zmierzyli mnie od stup do głów, przez co zaczerwieniłam się jeszcze bardziej. Gdy poczułam jak owija się wokół mnie czyjaś ręka drgnęłam, ale jak wyczułam zapach Oliego wtuliłam się w niego instynktownie. Itachi gapił się na mnie z uśmiechem, a Sasuke strzelał piorunami z oczu prosto w rękę Oliego która mnie obejmowała. Pewnie on też to zauważył bo przycisnął mnie do siebie jeszcze mocniej.
-Przepraszam Sakuro, że cię wystraszyłem, ale nie mogłem się powstrzymać byłaś tak zamyślona, o czym, a może o kim tak dumałaś?- Nie Sasuke mu nie powiedział, na pewno nie, a może, przecież to są bracia.
-Sakuro chciał bym zaprosić cię na kolację-  wszyscy od razu spojrzeliśmy na właściciela głosu z zaskoczeniem.
-Mmm ja.. nie za bardzo mam czas i …- jąkałam się patrząc w podłogę.
-No co ty Sakura wyluzuj mam lepszy pomysł chodźmy w Sobotę do klubu wszyscy- spojrzałam z przerażeniem na Sasuke, a potem na Oliego.
To są chyba jakieś jaja.
-To świetny pomysł- zawtórował Itachi.
-Może być- jęknął Sasuke.
Nie podobało mi się to wszystko, ale trzech facetów gapiących się na mnie zmusiło mnie do odpowiedzi.
-No dobra.

Od autorki: No i mamy nową nocię. Straszny ze mnie leń,ale postaram się poprawić, ale to po majówce. Pewnie tak za jakieś dwa tygodnie teraz będę dosyć zajęta. W końcu rok szkolny się kończy. Pozdrawiam :) 


layout by Sasame Ka